Narešcie vyrašyŭ naviedać Nacyjanalnuju biblijateku ŭ našym horadzie‑hieroi Minsku. Chaciełasia zavieršyć hieštalt, jaki nie davaŭ u poŭnaj miery adčuć siabie biełarusam.

Chadzili čutki, što padčas budaŭnictva ad niaščasnych zdareńniaŭ zahinuła kala tryccaci čałaviek. Ale hetuju infarmacyju stojvała dziaržaŭnaja prapahanda, jakaja na peŭny čas vynajšła novuju biełaruskuju ideju ŭ budaŭnictvie hihanckaj biblijateki.

Maja siabroŭka Alena až zatopała nožkami ad radaści, kali ja prapanavaŭ pahladzieć na Minsk z vyšyni ptušynaha palotu. My zachapili z saboj jašče i maju stryječnuju siastru Taćcianu.

U čarzie pa kvitki maju ŭvahu pryciahnuli dva pamiatyja chłopcy, hod pa 25 kožny. Jany stajali pierada mnoj i hučna razmaŭlali. Adzin byŭ apranuty ŭ bieły kaścium firmy «Najk». Praŭda, bieły jon byŭ adnosna: uvieś miaty i ŭ brudnych plamach. Niby chłopiec kačaŭsia ŭ im pa ziamli, a potym jašče i spaŭ. Holenaja hałava, płavajučy pohlad i miaški pad vačyma składali ab im drennaje ŭražańnie. Druhi byŭ na paŭhałavy vyšejšy za pieršaha, ź niečasanymi vałasami, adkołatym pa dyjahanali piarednim zubam, sipavatym hučnym hołasam i taksama pamiatym prykidam. Ad abodvuch išoŭ pach tannaha vina.

«Oho! — vyhuknuŭ łysy. — Piać tysiač za binokal. Adureli. Ja pajdu dźvie butyłki vina kuplu, čym budu płacić stoka».

Paśla hetaj zaŭvahi abodva hučna raśśmiajalisia.

«Nada by vypić. Dzie tut mahazin bližni? Ty nie zamieciŭ?»

«Niea», — adkazaŭ druhi z adkołatym pa dyjahnali zubam.

Na maju biadu, łysy abiarnuŭsia i, aceńvajučy, akinuŭ mianie svaimi prypuchšymi vačyma.

— Ty ź Minsku?

— Nie, ja z Mahilova.

— Hy‑hy! A my s Hrodna, — adkazaŭ chłopiec z pakołatym pa dyjahanali zubam.

— A možat znaješ, hdzie tut bližajšy mahazin? — zapytaŭ mianie ŭ čarhovy raz łysy.

— Praz darohu, — adkazaŭ ja pa‑biełarusku, jak i zaŭsiody adkazvaju, kali da mianie źviartajucca.

— Hy! Praz darohu, — zaśmiajaŭsia pieršy.

Chłopcy znajšli abjekt dla prykoła i pačali dalej raspytvać mianie.

— Praz darohu. Dyk ty, pa chodu, nie z samavo Mahilova, a? — zapytaŭ łysy i praciahnuŭ śmiajacca.

— Z samoha. Naradziŭsia tam, žyvu sabie, — adkazaŭ ja.

— Hy‑hy! Praz darohu! Dy nia ŭry ty. My ža słyšym! — nie ŭnimaŭsia z pakołatym pa dyjahanali zubam chłopiec.

— Dyk ja ž narmalna vam pa‑biełarusku adkazaŭ, — aburyŭsia ja.

— Da nie pieražyvaj ty tak, my toža nie s samoha Hrodna, my z‑pad Hrodna, — supakoiŭ mianie łysy. — A pašli z nami, ty nam očeń panraviłsia!

— Dziakuj, kaniešnie, za zaprašeńnie, ale ja nie adzin, — i pozirkam pakazaŭ na svaich dziaŭčat, jakija razmaŭlali miž saboj, na nas nie zvažajučy.

Kali my jechali ŭ panaramnym lifcie, kałdyry nie sunimalisia: hučna śmiajalisia i byli ŭdziačnymi Łukašenku za toje, što jon «pastroiŭ taki dom» i što mahazin «praz darohu».

Vitald Niaŭryda, Mahiloŭ

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?