U ramkach prajekta «Žyćcio (nie)zvyčajnaha biełarusa» śpiavak Alaksandr Saładucha raskazaŭ «Calidarnaści», čamu jaho siamju nie zakranuŭ ekanamičny kryzis, raskryŭ sakret, jak staŭ rublovym miljarderam i dazvoliŭ zazirnuć u svaju ladoŭniu.

Adzin z samych papularnych biełaruskich artystaŭ žyvie ŭ dvuchpaviarchovym asabniaku ŭ Stročycach, pad Minskam. Na aharodžy doma visić tablička «Rezidencyja Alaksandra Saładuchi».

A ja dumała, što rezidencyi ŭ našaj krainie jość tolki ŭ Alaksandra Łukašenki i Dzieda Maroza.

Razbucca ŭ domie Saładuchi — heta rytuał. Stojačy na dyvanku la dźviarej, zdymaješ levy bot, staviš nahu na padłohu. Paśla taja ž pracedura z pravaj nahoj.

— O, u vas atrymałasia! — ciešycca haspadar. — Nie ŭsie hości adrazu razumiejuć, jak treba.

Niekalki chvilin tamu śpiavak viarnuŭsia dadomu z sałona pryhažości, dzie rabiŭ piedykiur. Alaksandr pryznajecca, što dzień byŭ ciažki: zdymki na TB, zapis navahodniaha šou.

— Navat hałava kružycca ad hoładu, — dadaje śpiavak.

Ale paviačerać u prysutnaści žurnalista admaŭlajecca.

— Ja zaŭsiody jem adzin, — tłumačyć jon i zaprašaje ŭ svoj kabiniet.

— Alaksandr, jak vam žyviecca ŭ kryzis?

— Nijakaha kryzisu niama.

Kryzis tolki dla hultajoŭ, — biezapielacyjna zajaŭlaje Saładucha. — Ludzi, jakija ŭmiejuć pracavać, u lubych umovach mohuć zarablać.
Dla mianie kryzisu niama. Pry lubym kursie dalara ja źbiraju poŭnyja stadyjony i ladovyja pałacy.

Jak by ni było ciažka ludziam, im zaŭsiody buduć patrebnyja chleb i vidoviščy. I ciapier na płyvu buduć mienavita tyja artysty, jakija papularnyja.

Dasiahajuć pośpiechu tyja, chto nie baicca. Moj siabar — haspadar rynku — ciapier buduje treci budynak. Nijaki kryzis nie pieraškodziŭ nam sioleta źjeździć na adpačynak u Hrecyju, tamu što ja daŭ sabie słova, što abaviazkova pakažu mora dačušcy ŭ pieršaje leta jaje žyćcia.

— Vy chočacie skazać, što vaša siamja ni ŭ čym sabie nie admaŭlaje?

— U nas z Natašaj čacviora dziaciej na dvaich. Dva syny i dźvie dački. Syny ŭ hetym hodzie skončyli ŭniviersitety i ŭžo pracujuć. Da hetaha leta chłopčyki i maja byłaja žonka Nataša całkam byli na maim zabiaśpiečańni. Natašyna dačka ad pieršaha šlubu — Antanina — taksama vučycca na płatnym. Maja zadača — zarablać šmat hrošaj i zabiaśpiečvać dom, žonku i našych dziaciej.

— Alaksandr, heta praŭda, što vy miljarder?

— Rublovy.

— Padzieliciesia sakretam, jak stać rublovym miljarderam?

— Ja jak pracavaŭ pa 18 hadzin u sutki, tak i pracuju. Pa takim šlachu, ja dumaju, ruchajecca luby miljanier abo miljarder. A sakret vielmi prosty: viera ŭ siabie, u svaju zorku, u svaju spravu, i pachać z ranicy da nočy.

Pamiataju, jak haspadar kampanii «Vihma» (jon palak) skazaŭ mnie: «Saša, ty pracuješ — ty budzieš mieć, a jany ŭsio čakajuć, kali dziaržava daść».

Moj prykład dakazvaje, što ŭ svajoj krainie, nikudy nie vyjazdžajučy, možna zarablać takuju kolkaść hrošaj, kab pabudavać sabie kłasny zaharadny dom, naradžać dziaciej, hadavać ich, vypuskać dyski.

Pamiataju, my z žonkaj žyli na zdymnaj kvatery, i ja napisaŭ na papiery čatyry mety, jakich chaču dasiahnuć: stvaryć svaju spravu, pravieści hastrolny tur, pabudavać dom i naradzić dačku.
Usio zbyłosia.

Apošni moj albom vyjšaŭ u Maskvie. Upieršyniu pisaŭ hety dysk z aranžyroŭščykam, jakija pracavali nad najlepšymi albomami Stasa Michajłava. Kali Stas byŭ u nas u haściach, ja spytaŭ u jaho, kolki kaštuje aranžyroŭka adnoj pieśni. Akazałasia, 5 000 dalaraŭ. Dla mianie heta, viadoma, byŭ šok, jak i dla luboha biełaruskaha artysta. Paŭhoda dumaŭ, jak zarabić hetyja hrošy ...

— Kolki ž u nas miljarderaŭ siarod zorak estrady?

— Nie viedaju. Ja nie adsočvaju.

— Na kancerty niekatorych vašych kaleh kvitki raspaŭsiudžvajuć u prymusovym paradku...

— Tak, pra heta mnie raskazvajuć dyrektary pałacaŭ sportu. Boh usio bačyć. Ja taki šlach nie prymaju. Liču, što treba pracavać sumlenna, jak pracavała Ała Puhačova, jak pracujuć Stas Michajłaŭ, Valeryj Lavonćjeŭ, Bora Maisiejeŭ. U hetym hodzie ŭ mianie 12 kancertaŭ. Ale zarablaju bolš, čym kali davaŭ 100 kancertaŭ u hod.

— A na vašy kancerty darahija kvitki?

— Na solny kancert u Mahilovie kvitki pradavalisia pa 30-50 tysiač rubloŭ. I ludzi pryjšli, niahledziačy na toje, što napiaredadni tam vystupaŭ Mikałaj Baskaŭ. A ŭ jaho vielmi darahija kvitki.

— Vy pracujecie na karparatyvach?

— Viadoma. Jość zakazy i ŭ Rasii, i ŭ Biełarusi. Ale toje, čym ja žyvu, — heta kancerty. Ni ad viasiellaŭ, ni ad karparatyvaŭ, ni ad dzion naradžeńnia nie admaŭlajusia.

— Cikava, kolki kaštuje zaprasić Alaksandra Saładuchu, skažam, na viasielle?

— Rascenki roznyja. Naprykład, vychad (heta 3-5 piesień) moža kaštavać piaćsot dalaraŭ. Moža być i piać, i dziesiać tysiač dalaraŭ za vystup. Usio zaležyć ad zakazčyka. Na dabračynnych akcyjach pracuju biaspłatna.

— Skažycie, a vy hatovyja pajści śpiavać u pierachod mietro, kali žyćcio prymusić?

— Nie viedaju, ja pra heta nie dumaŭ. (Paŭza). Napeŭna, tak.

— Kalehi z šou-biznesu skardziacca vam, što žyć stała ciažej?

— Ja nie maju znosinaŭ ź ludźmi, jakija skardziacca na žyćcio. Mnie niecikava. Ja adrazu ŭnikaju razmovy. Ja imknusia stasavacca ź ludźmi, jakija dasiahnuli mnohaha. Niahledziačy ni na jakija pieraškody, čałaviek pavinien umieć ich pieraadolvać. Čamu Hazmanaŭ i Lavonćjeŭ, jakija raźmianiali šosty dziasiatak, tak vyhladajuć? Ja zadaju sabie płanku taksama tak vyhladać. Kali majoj lubimaj dačušcy Vary spoŭnicca 20, mnie budzie ŭžo za 70 ...

Naša hutarka pieraryvajecca. Z prahułki viarnulisia žonka Saładuchi Nataša i maleńkaja dačka.

Alaksandr biare dačku na ruki, padkidvaje na rukach. Małaja źziaje. Prysutnaść nieznajomaj ciotki jaje nie biantežyć i nie pałochaje.

Pakul Alaksandr Saładucha pieraapranaje i ŭmyvaje dačku, jaho žonka Nataša raskazvaje, ad čaho ich siamja admoviłasia padčas kryzisu.

— Musić, raskošy niejkaj mienš pačali sabie dazvalać, kuplać mienš adzieńnia, — dzielicca Natalla. — Uiaŭlaju, jak ciažka siemjam, jakija vychoŭvajuć maleńkich dziaciej. Sumiesi padaraželi z 17 da 86 tysiač! Asabista mnie 500 tysiač dziciačaj dapamohi chapaje na tydzień. I hetyja hrošy iduć tolki na dzicia. My adčuvajem siabie abaronienymi, tamu što Saša dobra zarablaje.

Vyjaviłasia, uvieś siamiejny biudžet siamji Saładuchaŭ — u rukach Alaksandra. Jon rasparadžajecca finansami, a pa pakupki jany z žonkaj jeździać udvaich.

— Dvojčy ŭ miesiac my zakuplajem pradukty, — kaža žonka śpievaka. — My ž žyviem u vioscy, i kožny dzień jeździć pa ježu — darahoje zadavalnieńnie.

Jak dobraja haspadynia Natalla ŭmieje rabić zakatki. Praŭda, u hetym hodzie vareńniem i marynadam nie zajmałasia: maleńkaja dačka patrabavała šmat uvahi. U kładoŭcy zamiest zapasu saleńniaŭ — słoički ź dziciačym siłkavańniem.

Na aharodzie Nataša vyroščvaje zielaninu, sałatu, sunicy. Sad ŭ dvary doma — taksama jaje kłopat.

— Mnohija biełarusy z žacham padličvajuć, kolki daviadziecca addavać za kamunalnyja pasłuhi ŭzimku. A kolki kaštuje ŭtrymlivać taki vialiki dom, jak vaš?

— Ja nie pamiataju, — uśmichajecca Alaksandr Saładucha. — Zapłaciŭ i zabyŭsia.

Vypraboŭvać haścinnaść hałodnaha śpievaka ja bolš nie ryzyknuła. I na raźvitańnie paprasiła Alaksandra pakazać ladoŭniu. Jaho źmieściva krasamoŭna śviedčyła, što ekanamičnaha kryzisu ŭ siamji Saładuchaŭ niama.

Ladoŭnia była zapoŭnienaja pad zaviazku. Znajšlisia navat syr sułuhuni i čyrvonaja ikra na Novy hod. Ź vierchniaj palicy vyhladała sialodka pad futram — čym nie viačera dla biełaruskaha miljardera?

Клас
Панылы сорам
Ха-ха
Ого
Сумна
Абуральна

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?