Nadakučlivy zvanok telefona pabudziŭ Maksima, zmušajučy jaho zbiracca na ciahnik. Chłopiec spačatku pryniaŭ jaho za budzilnik, ale telefon zvaniŭ i zvaniŭ. Z kuchni, dzie ŭžo śniedali baćki, danosiŭsia hałaslivy, niazvykły dla šeraha ranku, šum. Adziejučy kašulu, chłopiec pasunuŭsia da piaredniaha pakoja. Jon ubačyŭ, jak maci prycisnuła cłuchaŭku miž plečukom i vucham, adnačasova pamiešvajučy niešta ŭ rondali. Jana havaryła chutka: «My pryjedziem da ciabie siońnia. Nie… pačakaj… zaŭtra. Ty tolki nie pieražyvaj. Dobra, što vyklikaŭ chutkuju. Mo Maksim padjechaŭ by..Zaraz… adna chvila…

— Maksim, u jakoj balnicy siońnia tvaje zaniatki?

— U N, — nie zadumvajučysia, adkazaŭ syn.

Maci, pierakłaŭšy trubku da druhoha vucha, kab łyknuć kavy, praciahvała:

— U Maksimki zaniatki buduć siońnia ŭ toj balnicy, kudy ciabie, napeŭna, paviazuć. I minuły raz vazili tudy ž. My z Tolem nie zmožam pryjechać. U mianie pravierka na pracy, a Tola idzie ŭ rejs. Niepiareliŭki adny. Dobra, papraŭlajsia, tatačka. Maksim padjedzie.

Maci pakłała słuchaŭku, damiešvajučy aŭsianku na plicie. Baćka siadzieŭ z filižankaj kavy, namazvajučy skibku chleba masłam.

— Što zdaryłasia? Dzied u balnicy? — zapytaŭsia chłopiec.

— Pakul nie. Ale, peŭna, paviazuć, jak i ŭ minuły raz. U jaho sardečny prystup, jak zvyčajna. Ty ž viedaješ dzieda. Viečna chutkuju vyklikaje, usie pihułki papakuplaŭ. Taboju jon dobra vučany. Pieraviedaješ jaho siońnia, hasciniec jaki zaniasieš. Usio, ja mušu biehčy, aŭsianka na fajercy, kava ŭ kavavarcy. Nie zabudź usio pavyklučać i zamknuć.

Maci znikła, pakinuŭšy za saboju husty pach parfumy. Za joju, śpiecham dapivajučy kavu, zbiraŭsia baćka. Jon, abuty na adnu nahu, šukaŭ svoj druhi čaravik, jaki źniesła ŭ zału kotka.

— Voś padła, — kapanuŭ jaje nahoj baćka, apranajučy płašč.

Jon moŭčki pierahladaŭ źmiesciva svajho dypłamata.

— Niešta naš dzied zusim raskleiŭsia, treci raz zapar chutkaja zabiraje. Choć, kab sapraŭdy jamu što było surjoznaje, daŭno pamior by. Hety ty niešta sa svaim instytutam pavydumlaŭ. Frantavikoŭ chalera nijakaja nie biare. Heta, musić, Vitalik tam zalivajecca. Ale ŭsio budzie dobra, — adrezaŭ baćka i začyniŭ dźviery.

* * *

Praz paŭhadziny Maksim ploŭsia na paŭstanak. Jon, student treciaha kursa instytuta, zaŭsiody tryvožyŭsia pra svajakoŭ, kali im niešta baleła. Baćku pastajanna nakiroŭvaŭ zdavać analizy na chalesteryn i «cukar». Maci ŭprošvaŭ schadzić na UHD (UZI). Adnojčy praduchiliŭ strašnyja nastupstvy dla jaje, uhledzieŭšy na nosie barodaŭku. Jana akazałasia złajakasnaj, i svoječasovaje vydaleńnie ŭratavała maci žyćcio. Ale chłopiec zacyklivaŭsia na miedycynie nastolki, što navat nie zaŭvažyŭ, jak źmianiłasia koła jaho blizkich siabroŭ, u jakim užo nie było nivodnaha niamiedyka. I sam jon staŭ bolš chvaravitym, amal štohod spažyvaŭ antybijotyki.

Hady navučańnia va ŭniviersitecie mianiali ŭsich studentaŭ. Chtości pierastavaŭ pałochacca chvarobaŭ i śmierci, zrazumieŭšy niepaźbiežnaść apošnich; chtości «kidaŭsia va ŭsie ciažkija» — u johu i ŭschodniuju fiłasofiju. Najbolš starannyja, byłyja školnyja «bataniki», prymiarali kožny simptom na siabie, «pierachvareŭšy» padčas univiera na ŭsio. I Maksima heta nie abminuła. Jaho biaskoncyja miedyčnyja razmovy moh tryvać tolki adzin čałaviek, jaho dzied Vasil. Dzied žyŭ u Minsku z synam Vitalikam. Vitalik — syn ad pieršaha šlubu, zvodny brat maci, pasialiŭsia ŭ dzieda hadoŭ dziesiać tamu. Jon — afhaniec, nidzie nie pracavaŭ i amal štodnia piŭ.

…Praz svoj rozdum Maksim nie nadta śpiašaŭsia i nie hladzieŭ na hadzinnik.

* * *

Bitaju ściežkaju, siarod maładoha jelniku, sunulisia sonnyja i abyjakavyja ludzi. Bolš stałyja, pavažnyja, u čornych harniturach, abhaniali maładziejšych. Kabiety z torbami i baby z vazkami ciahnulisia ŭsiaredzinie. Studenty z navušnikami ŭvuššu zasiarodžana išli naciańki, kab skaracić šlach pa imšastym kup'i, starajučysia nie ŭstupić u hrazkaje bałota ŭčorašnich łužyn. Ludzi pieryfieryjnaha horada śpiašalisia na ranišniuju elektryčku da stalicy. Niedzie zzadu ploŭsia Maksim. Narešcie ŭźlesak skončyŭsia, i pierad vačyma adkryŭsia paŭstanak. Ludzi strymhałoŭ mknuli, kab zaniać čarhu raniej. Da chutkasnaj elektryčki na Minsk zastavałasia piać chvilin. Bolš nachabnyja davali hrošy piarednim u čarzie, kab tyja ich vyručyli, za što byli uvobmirh ablityja słaviesnaj hrazioj i navat pahrozami fizičnaj raspravy. Maksim kupić bilet užo nie mieŭ šancaŭ.

Chłopiec siadzieŭ u vahonie. Čakaŭ novych uražańniaŭ, ad cikavaha novaha pradmieta aniestezijałohii. Nie pakidała i tryvoha pra dzieda. Peŭna, ničoha surjoznaha być nie mahło. Zvyčajny sardečny prystup. Maksim niastomna dzioŭb dziedu, što jamu kaniečnie treba štodnia ŭžyvać preparaty, nudna i doŭha tłumačyŭ, jakija ad cisku, a jakija ad stenakardyi. Nastojvaŭ, što luby piakučy zahrudzinny bol, jaki nie zdymajecca nitrahlicerynaj, musić być nahodaj da vykliku chutkaj. A stary, jaki štodnia jenčyŭ, što choča pamierci, u momanty prystupaŭ pierastavaŭ chrabrycca, prasiŭ ab pomačy i paziraŭ spałochanymi vačyma. I paśla taho, jak chutkaja ci sam unuk (jaki, darečy, trochi vučyŭsia na dziedu, skałoŭšy jamu ŭsie vieny) kupiravali prystup, dzied hučna pramaŭlaŭ:

— Ja jašče dva viaki žyćmu. A hetyja padły mnie ŭsie žylla sparoli. Ciapier usie daktary-prafiesary, —havaryŭ dzied i pahražaŭ niejkaj nieviadomaj sile ŭ pavietry kułakom.

 Jon byŭ vielmi niaŭdziačnym pacyjentam: prapuskaŭ pryjom preparataŭ i piŭ ich tolki na svaje vostryja simptomy. Maksim złavaŭ, i siońnia źbiraŭsia jamu pra heta raskazać. Dobra, što aniestezijałohija budzie doŭžycca dva tydni ŭ tym samym špitali, kudy časta kłali dzieda. Jon budzie zachodzić da jaho štodnia.

Maksima ŭžo zaciata kratała za plečy praviaralnica biletaŭ. Nie mohučy pradjavić aničoha, jon musiŭ zapłacić štraf…

 

* * *

Siabra-adnahrupnik čakaŭ Maksima la ŭvachoda ŭ balnicu, i jany pabiehli pa schodach navierch. Minuli bufiet, kramu z ikonami (čamuści u kožnaj balnicy jany byli), uvajšli na treci pavierch. Zaniatki pačalisia ŭžo daŭno. Vykładčyk, jak pryniata ŭ paniadziełki, pavioŭ vučniaŭ na hałoŭny abychod. Abychod byŭ vialiki. Na im prysutničała hanarovaja delehacyja: pradstaŭnik ad kafiedry, zahadčyk ci prafiesar, zahadčyki aniestezijałahičnaha, chirurhičnaha i terapieŭtyčnaha adździaleńnia, pałatnyja daktary, klinardynatary, studenty, mienšyja i bolšyja. Daktary małyja i vialikija, staryja i maładyja. Roznych tytułaŭ i zvańniaŭ. Pierad uvachodam u reanimacyju stajała varta ź miedsiostraŭ-praktykantak. Jany sačyli za paradkam: studenty biez adpaviednaha dreskodu ŭvajsci ŭ reanimacyju nie mahli. Kožny musiŭ mieć na hałavie šapačku, na rocie masku, a pavierch źmiennaha abutku jašče i bachiły. Zahadčyk adździaleńnia, vysokaja rudaja žančyna, jakaja tvaram addalena nahadvała savu, ich padjudžvała:

— Kłapaciciesia najpierš ab sabie. U reanimacyi poŭna ŭsiakich pacyjentaŭ, u tym liku z aktyŭnym tubierkulozam. Dyj naohuł, chočacie, kab vałasy mieli pach mačy i hnoju, prychodźcie biez šapačak.

Delehacyja ŭvajšła ŭ pieršuju pałatu. Miedykaŭ było tak šmat, što nie ŭsie źmiaščalisia ŭ joj. Mnohija studenty čakali na kalidory: nie ŭsie chacieli źviazać svajo žyćcio z reanimatałohijaj, a kamuści było i strašna. Ale achvotnych pahladzieć było bolej, pieravaha addavałasia apošniamu kursu, jaki śpiecyjalizavaŭsia pa aniestezijałohii i ciapier prachodziŭ subardynaturu. Jany dapamahali daktaram: padklučali pacyjentaŭ da narkoznych aparataŭ, manitoraŭ, aparataŭ štučnaj vientylacyi lohkich, pravodzili intubacyju trachiei*. Praŭda, spačatku im davali praktykavacca tolki na pamierłych, kab nabić ruku.

Maksim, student małodšych kursaŭ, nie ŭsio razumieŭ. Jon uhladaŭsia ŭ chvorych, jakija lažali na kojkach nieruchoma, padklučanyja da aparataŭ i manitoraŭ. Prysłuchoŭvaŭsia da uračoŭ i namahaŭsia zrazumieć sutnaść ich dakładaŭ. Hladzieŭ na abliččy daktaroŭ. Siarod usich jamu niejak padabaŭsia zahadčyk adździaleńnia reanimatałohii. Heta byŭ vysoki bialavy mužčyna z chvalistymi vałasami, začasanymi nazad. Jon nahadvaŭ Maksimu siaredniaviečnaha rycara, i chłopiec damaloŭvaŭ u svaim ujaŭleńni kania i daśpiechi. Niezvyčajnym było i toje, što doktar nasiŭ piensne na łancužku — hetkaja staraśvieckaść dadavała jamu tajamničasci i źjaŭlałasia taŭrom tajemnaj mudrasci. Ułasna, jon stajaŭ kala łožka chvoraha staroha i dakładaŭ chirurhu i zahadčyku terapii ab stanie chvoraha:

— Pacyjent Muraška 1934 h.n., druhija sutki paśla apieracyi Hartmana, z pryčyny raku toŭstaj kiški…

Chirurh chutka hartaŭ historyju chvaroby, šukajučy adpaviednyja analizy. «Žančyna-sava», niejak pachitvajučy hałavoju, sprabavała zazirnuć u historyju, što była ŭ rukach chirurha.

Maksim paziraŭ na chvoraha. Jon byŭ u prytomnasci. Daktary macali pa čarzie kałastomu, palpavali žyvot na pradmiet mahčymych infiltrataŭ. Pytalisia pra zdaroŭje chvoraha, i narešcie kožny prysutny słuchaŭ žyvot, kab učuć pierystaltyku…

Jany išli chutka. Nad kožnym pacyjentam začytvali łabaratornyja analizy, dadzienyja daśledavańniaŭ. Vyrašali, kaho pieravodzić u profilnyja adździalenni, a kaho jašče pakinuć u reanimacyi.

Pacyjentaŭ było mnoha, chtości byŭ u stanie ałkaholnaha dyliryja, niechta pakutavaŭ na pankreatyt, niekatoryja byli tut zaŭsiodnikami. A staryja babki, jakich svajaki spichvali ŭ balnicu i nie chacieli nizavošta zabirać damoŭ, uvohule byli adchilenyja daktarami.

— Hetaja dama iznoŭ tut. Nu, ź joj usio jasna, — kazała «žančyna-sava». — Takoje darahoje kojka-miesca zajmaje, i niezrazumieła, čamu ŭ reanimacyi.

— U jaje hetym razam miezatramboz. Dniami rabili łaparacentez, kiški čornyja, — adkazvaŭ chirurh.

— Dyk našto ŭ reanimacyju adpraŭlać? — Sava nie sucišałasia. — Jana mahła i doma adysci da praajcoŭ, siarod blizkich i rodnych!..

Šlachietny reanimatołah kazaŭ:

— Kalehi, ja čuju pierystaltyku. U jaje jość nadzieja.

Studenty pazirali niaŭciamna, pierapichvalisia, kab padysci i tycnuć na žyvot babki svoj stetaskop. Chirurhi paśmiejvalisia.

Jany padyšli da nastupnaha pacyjenta.

— Pacyjent Ułachovič, pastupiŭ tolki što z adździaleńnia z klinikaj levažałudačkavaj niedastatkovasci. Na kardyjahramach abšyrny infarkt. Pacyjent zadychajecca, treba jašče rabić renthien hrudnoj kletki paśla. Bo makrota taksama šeraja.

— Dy dziadok nie žylec, jaŭna, — kazaŭ pałatny kardyjołah.

Maksim paznaŭ dzieda. Chłopca ŭsiaho scisnuła, adniało movu. Dziedaŭ tvar navastryŭsia i niejak paciamnieŭ. Unuk namahaŭsia niešta skazać, da niekaha źviarnucca. I va ŭsich kišeniach adčajna šnaryŭ, šukajučy telefon. Treba było zvanić, i chutčej.

— Nu, što ja mahu skazać, — havaryła žančyna-sava, vodziačy palcam pa kryvoj linii kardyjahramy. Ja chaču skazać… ja mušu skazać, — tak i nie zakančvajučy skaz, praciahvała jana.

— Dzie maje studenty? Hladzicie, što ŭ pacyjenta.

Studenty adzin za adnym razbirali kardyjahramy. Pierašeptvalisia, railisia, niekatoryja torkali ŭ telefon, i ich uvahu ciažka było pryciahnuć.

—Nadziei ŭvohule mała, — kazaŭ reanimatołah.

— Praciahvajcie terapiju, niachaj budzie što budzie.

 

Sonm daktaroŭ pajšoŭ dalej. Maksim paciahnuŭsia za ŭsimi, jamu niajomka było skazać, što heta jahony dzied. Pacyjent Ułachovič užo byŭ za spinami, uvaha daktaroŭ była skiravanaja na toŭstaha astmatyka. Maksim bolš nie moh tryvać, jon prabiraŭsia siarod studentaŭ i daktaroŭ da vychadu. Jamu nie stavała pavietra, i treba było terminova zvanić, ale rezki ruch šlachietnaha reanimatołaha jaho spyniŭ. Doktar ubačyŭ na manitory, što ŭ dzieda spyniłasia serca. Jon sihanuŭ nazad i pačaŭ naciskać na hrudnuju kletku vyprastanymi rukami. Miedsiastra kinułasia za im.

— Pakińcie, pakińcie, Barysavič. U adździaleńniach — čarha z pacyjentaŭ. Maładziejšyja i zdaraviejšyja. Jany čakajuć, — pramaŭlała hrubaja miedsiastra i, zdavałasia, hatovaja była ŭčapicca za doktaravy ruki.

— Ale ja mušu… Ja abaviazany, — kazaŭ vysoki i zhrabny reanimatołah, ź biełymi vałasami, krychu chvalistymi, začasanymi nazad. Vysakarodnyja, nardyčnyja, pravilnyja rysy tvaru spałučalisia z tonkaj mieładyčnaściu hołasa, vydavali peŭnuju intelihientuju miakkaść, biaźmierna słabuju suproć vulharnaj siły miedsiastry.

— Nie mučcie dzieda, jon usio adno pamre. A tut stolki studentaŭ, pavučacca intubiravać zaadno.

Vočy maładych daktaroŭ uspychnuli. Užo nichto nie hladzieŭ na astmatyka.

— Ja pavinien. Chtości sa studentaŭ, biarycie miašok dla štučnaha dychańnia, — moviŭ doktar, masažujučy pacyjentu serca.

— Jaki miašok? Pahladzicie na dziedavy nohi: jany čornyja, — miedsiastra padvyšała hołas.

— Ładna. Tak, moža, i lepiej.

Reanimatołah z saščeplenymi dałońmi adychodziŭ ad łožka, sastupajučy darohu miedsiastry, jakaja ŭvišna adklučała dziadka ad aniestezijałahičnaha ryštunku.

Čarha šascikursnikaŭ vystraiłasia ŭ vyhinastuju kalaju. Siarod ich byli nie tolki studenty, byli kliničnyja ardynatary, jakija pryjechali ŭ Minsk vučycca. Samymi apošnimi stajali maładyja daktary: u dzieda była składanaja budova hartani, i heta jašče adzin praktyčny navyk. Zapał studentaŭ pierabiŭ razdražniony voklič miedsiastry:

— Kali trup u pałacie, dyk vaźmi zasłonu i zaharadzisia ad astatnich pacyjentaŭ, a to navastryŭsia ŭžo! — kazała jana pieršamu studentu ŭ čarzie.

Pakul chłopiec chadziŭ u kut pa zasłonu, jaho čarha prapała. Jon pastaviŭ zaharodku i źviarnuŭsia da Maksima:

— Mały, mo chočaš paŭdziel-ničać?

Junyja miedyki intubiravali, prytomnyja pacyjenty tryvožna pierahladalisia.

Maksim nie viedaŭ, što rabić. Možna było kryčma kryčać na ŭsiu reanimacyju, što heta jahony dzied, ci, staŭšy ŭ kaniec čarhi, čakać, pakul jana skončycca, kab razvitacca z im. A možna było cicha syści i paviedamić maci žałobnuju viestku.

Ale ŭ lubym vypadku, jamu, jak pradstaŭniku samaj marudnaj nacyi ŭ śviecie, varta było padumać.

***

*Intubacyja trachiei — vielmi važny praktyčny navyk dla padrychtoŭki doktara-reanimatołaha, pravodzicca badaj pierad lubymi apieracyjami, kali patrebny narkoz ci ahulnaja aniestezija. Cutnaść pryjomu u tym, kab ustavić admysłovuju trubku ŭ trachieju.

***

Mikita Vołkaŭ Naradziŭsia ŭ 1992 u Barysavie. Skončyŭ Biełaruski dziaržaŭny miedycynski ŭniviersitet.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0