Amal kožny siezon my bačym naviny pra źjaŭleńnie drapiežnikaŭ la čałaviečaha žytła, tamu voŭk padajecca ahresiŭnym i nieŭtajmavanym zabojcam. Ci sapraŭdy heta tak?

Fota: vouk.by.

Fota: vouk.by.

Vaŭki z samaha našaha dziacinstva vystupajuć u roli pahroźlivaj, hałodnaj, schilnaj da napadu i źniščeńnia istoty. Spačatku kazki, a paśla — sarafannaje radyjo i miedyi raspaŭsiudžvajuć hety vobraz u zvykłaj afarboŭcy. Asobna tut stajać palaŭničyja, jakija časta nasupierak navukoŭcam vydajuć za iścinu svaje ŭłasnyja ŭjaŭleńni pra papulacyju voŭka i nieabchodnaść jaje kantralavać (naprykład, letaś palaŭničyja i asobnyja navukoŭcy prapanoŭvali davieści kolkaść vaŭkoŭ da 300 hałoŭ, što pastaviła b vid pad pahrozu źniknieńnia ŭ Biełarusi). Na žal, my redka zadumvajemsia pra toje, ci adpaviadajuć našyja viedy rečaisnaści. 

My parazmaŭlali z Valeram Dambroŭskim, staršym navukovym supracoŭnikam łabaratoryi malekularnaj zaałohii NPC NAN Biełarusi pa bijaresursach, pra vaŭčynyja pavodziny, zvyčki i ličby, što tyčacca biełaruskich vaŭkoŭ.

— Skažycie, spadar Valer, nakolki niebiaśpiečna sustreć vaŭka?

— Ja dumaju, što niebiaśpieka ad vaŭkoŭ nadumanaja. Adpaviedna statystycy, za apošnija 50 hadoŭ nivodny čałaviek nie zahinuŭ ad napadu vaŭka. Dumaju, hetaja ličba šmat pra što kaža. U vaŭkoŭ niama zvyčki napadać na ludziej, heta dla ich niecharakterna. Jany imknucca trymacca dalej ad čałavieka, nie ŭstupać ź im u kantakt. Heta, tak by mović, mirnaje suisnavańnie pobač.

— A što nakont šalenstva?

— Ad šalenstva, jakoje pieradaŭ praz ukus voŭk, ludzi hinuli, tak. Ale tut treba razumieć, što šalonyja žyvioły — heta vyklučeńnie, a nie praviła. Kali zdarajecca epidemija, pra heta piša Ministerstva zdaroŭja. I tady, viadoma, treba pavodzić siabie bolš aściarožna, uličvać, što zaraz infikavanyja žyvioły padparadkoŭvajucca nie instynktam, a svajoj chvarobie. Ale bieź źviestak pra šalenstva ŭ peŭnym rajonie niervavacca nie treba — zdarovy voŭk nie maje mety napaści na čałavieka ci navat nablizicca da jaho. Darečy, vaŭki našmat radziej za, naprykład, lis i janotapadobnych sabakaŭ pakutujuć na šalenstva. Kali kahości i bajacca, to ŭžo lepiej lisu — ad jaje čałavieku sapraŭdy bolš škody. A ludzi časta dumajuć: jana maleńkaja, ryžaja, simpatyčnaja, što zrobić jaje ŭkus?

Na žal, źniešni vyhlad žyvioły niaredka prymušaje nas budavać hipotezy pra jaje ład žyćcia i pavodziny, ale miłaje nie zaŭsiody biaśpiečnaje. I naadvarot. 

«Mnie było, moža 7-9 hadoŭ, małaja jašče była. U jahadny siezon amal usia naša vioska — Radkoŭ Akciabrskaha rajona — zaŭsiody chadziła pa čarnicy za 7 kiłamietraŭ u vialiki les, jaki nazyvaŭsia «kazna». Praź dźvie rečki treba było pierachodzić, daloka iści. Zvyčajna chto jechaŭ na kani, klikaŭ susiedziaŭ. I my jechali kampanijaj. I voś tady ja pajechała z bratam, na čatyry hady starejšym. 

Raniej piacilitrovych viodraŭ nie było, tolki dziesiacilitrovyja. Dyk mnie mama davała adbornik dla małaka — jon vuzki, doŭhi i lahčejšy. Ale niazručna nieści: ja małaja, a jon doŭhi — amal ciahnuŭsia pa ziamli. Ja jaho bystra nabirała. U mianie ŭžo poŭna było — dyk ja inšym dapamahała. Jany kambajnami, ja rukami — nichto tak bystra nie źbiraŭ. Litrovy słoik za 15 chvilin. 

Usie ŭ asnoŭnym pobač trymalisia. A ja ž maleńkaja takaja šyvaječka biehała — mnie dzie bolšyja kab źbirać. Ja dalej dalej idu. A les vialiki-vialiki! Adyšłasia tak. I ŭsio, hladžu — ja adna. Stała kryčać, zvać brata: «Vovik! Vovik!» Pavaročvajusia, a mietraŭ 15 ad mianie — jak i siońnia baču chvojki tyja — staić voŭk i hladzić na mianie. Bolšy jak sabaka. I šery taki niejki byŭ. Raniej ja tolki na karcinkach bačyła vaŭkoŭ. I ja tady kryču: «Vovik, voŭk! Vovik, voŭk! Vovik, voŭk!» Tak kryčała, tak kryčała. A voŭk staić i nikudy nie idzie. I ja vyrašyła, što jon mianie źjeść hety voŭk. I sieła pad chvojku, vočki zakryła. Dumaju: choć nie budu bačyć, jak budzie mianie jeści. Prasiedzieła chvilin 10, moža. Ale mnie zdałosia, vielmi doŭha siadzieła. I niešta nie jeść mianie hety voŭk. Raspluščvaju vočy — niama. Tut i Vałodzia padychodzić: «Što ty kryčyš?». Ja jamu i raskazała: «Dyk voŭk byŭ tut». A brat čuŭ «Vovik! Vovik!» i niaśpiešna išoŭ na moj hołas. 

A jak pryjšła damoŭ, nie zmahła havaryć. Sipieła tolki. Tak ciažka było havaryć. Dyk mianie vadzili da susiedki baby Pałažki padymali niejki jazyčok — kazali, apaŭ. Nie viedaju, što heta takoje. Z tydzień moža nie havaryła»

Nina

 — Jak siabie pavodzić, kab sustreča z voŭkam nie adbyłasia?

— Ja b raiŭ nie iści ŭ les nočču, asabliva zimoj, kali vaŭki haładniejšyja i zdolnyja na adčajnyja ŭčynki dziela taho, kab zdabyć ježu. A tak — vaŭki ludziej časta bačać, a my ich — nie. Vaŭkoŭ na Biełarusi šmat, ale ž my nie tak časta s imi sutykajemsia, pravilna? Heta tamu, što jany sami trymajucca na dystancyi, nie ŭstupajuć u blizki kantakt. U lesie vaŭki lubiać lažać uzdoŭž prataptanych ludźmi daroh, kab kantralavać, što adbyvajecca. Ale jany prosta nazirajuć, schavaŭšysia, heta nie palavańnie, jany nie buduć vas adsočvać i ŭvohule padychodzić. Maładyja byvajuć bolš cikaŭnymi, voś tyja mohuć vyjści z chovanki, ale taksama nie pojduć da vas blizka. Viedaju historyju pra toje, jak małady voŭk išoŭ za čałaviekam na peŭnaj adlehłaści, bo tak jon spaznavaŭ navakolle, vyvučaŭ pavodziny čałavieka. Troški prajšoŭ — i viarnuŭsia. Kali vy ŭsio ž ubačyli vaŭka, to prosta spakojna idzicie preč ad jaho, nie biažycie, nie rabicie rezkich ruchaŭ, jakija mohuć padacca pahroźlivymi. 

«Babula mianie jašče ŭ dziacinstvie vaŭkami pužała. Raskazvała historyi, jak voŭki dzicia ŭkrali, prydušyli i zakapali. Jana z Staradarožskaha rajona. Tam raniej bałoty, lasy byli. Ciapier užo niama ničoha — paasušali. 

A ja lasy lublu. U luby čas: prosta pachadzić — jość tam što, ci niama. Tam dobra, spakojna. Biaru z saboj knižycu, kab pasiadzieć. Lesu nie bajusia. Ja pieryjadyčna ŭ siezon žyvu na dačy ŭ 20 kiłamietrach ad Minska pa Maskoŭskaj šašy. Tut u nas davoli nasielenaja miascovaść, ale pobač — vializny Vałmianski zakaźnik. U jahadny, hrybny siezon dačniki pa lesie ciahajucca. Žyvioły niapužanyja. Možna sustreć dzikoŭ, drobnych kapytnych. A kala ich, viadoma, drapiežniki pasucca. 

Historyja adbyłasia ŭ pačatku červienia 2016 hoda. Idu ja pa lasnoj hruntoŭcy, nikoha nie čapaju. Viedaju, kudy iści i kudy vyjdzieš. U mianie serca: prajdu adlehłaść — treba spynicca. I voś tak sieŭ ja adpačyć. I tut štości spracavała, što treba ŭstać. Čamu — nie viedaju. Ustaju, pavaročvajusia, hladžu pieršuju siekundu — o, jaki sabačka čornieńki. Jon za śpinaju stajaŭ. A heta nie sabačka, a čorny voŭk z kruhłymi vačyma. Na mianie mordu vyciahnuŭ. Spakojna hladzić. A ja krajem voka baču — jašče dźvie mordački šeryja ŭ paparaci hladziać. U mianie tady čamuści strachu nie było, navat cikaŭnaść niejkaja źjaviłasia — voŭk žyvy, treba ž! Ja na jaho hladžu, a jon na mianie hladzić. Usio heta siekundy niejkija byli. I tut ja (nie ad rozumu, napeŭna, a z padśviadomaści, ad viedaŭ, jakija ŭ padkorcy ŭ mianie ad dalokich prodkaŭ siadziać, napeŭna) hučna hłybokim hołasam zakryčaŭ. Voŭk raźviarnuŭsia i pabieh. I tady hladžu — u paparaci šeryja śpinki pamilhali, zašapacieli. Ich tam šmat było. I ŭ adzin momant nikoha nie stała. A ja pajšoŭ dadomu». 

Dźmitryj

— Ci mahčymaja situacyja, što vaŭki źbirajucca pad chutaram, atačajuć jaho i vyjuć, jak u filmach?

— Nikoli pra takoje nie čuŭ (śmiajecca). Ja nie ŭjaŭlaju, što vaŭčynaja zhraja moža atačyć čyjości žytło i trymać abłohu. Heta fantastyčna hučyć.

— A što tyčycca biaśpieki chatnich žyviołaŭ, to jakija parady vy možacie dać? Jak voŭk uvohule siabie pavodzić, kali šukaje ježu? Ci moža jon zrabić padkop u chleŭ, naprykład?

Fota Aŭhini Mancevič.

Fota Aŭhini Mancevič.

— Nie, vaŭki tak nie robiać. Jany ŭvohule nie lubiać zakrytyja prastory, budynki. Ja pracuju ŭ zonie ČAES, staŭlu tam fotapastki, kab sačyć za žyviołami, i mahu skazać, što navat u zakinutyja karoŭniki, dzie i dźviarej niama, voŭki amal nie chodziać — takoje vielmi redka možna pabačyć. Tam biehajuć lisy, inšyja žyvioliny — ale vaŭki amal nikoli nie prychodziać. Navat nie ŭjaŭlaju, što voŭk moža rabić padkop, kab trapić u pamiaškańnie. Možna stracić tolki tuju žyviołu, za jakoj drenna nahladaješ. Čaściej za ŭsio vaŭki zabivajuć i jaduć sabakaŭ, jakich sialanie nie kormiać i na noč adpuskajuć šukać ježu pa vakolicach. Taksama jaduć cialat i aviečak. A voś darosłych karovaŭ nie čapajuć i čamuści bajacca. 

Zvyčajna vaŭki nie palujuć pobač z čałaviekam, ale jość i tak zvanyja sinatropnyja vaŭki, jakija śpiecyjalizujucca na charčavańni chatniaj žyviołaj. Adnak heta adbyvajecca ŭ tych miascovaściach, dzie ŭ dzikaj pryrodzie zvyčajnaja zdabyča vaŭkoŭ (łoś, aleń, kazula) maje nizkuju kolkaść ci adsutničaje zusim. Jak praviła, heta adbyvajecca pa vinie čałavieka praz brakańjerstva i zvyšmierny promysieł kapytnych žyviołaŭ. Sami vaŭki nie ŭ stanie padarvać papulacyju kapytnych, i heta dobra vidać u Čarnobylskaj zonie, dzie aleni i łosi, asnoŭnyja abjekty charčavańnia vaŭkoŭ, majuć vysokuju kolkaść. Kali dzikich kapytnych dastatkova, to vaŭki buduć charčavacca sami i da ludziej nie pojduć. I, darečy, lisy našmat čaściej škodziać u haspadarcy — mohuć navat udzień skraści kurycu. 

«Žyvu ja ŭ vioscy Čatyrki Smarhonskaha rajonu. Tut rečka pobač, a la jaje travy vialikija, nichto nie kosia, kusty. Dalej kala kładbišča lasok ładny. A tady ŭžo balšuščy les, my jaho kazionnym nazyvajem. 

Pieršy raz voŭk pryjšoŭ hod ci dva nazad. Siarod biełaha dnia ja vyjšła na dvor, a moj sabaka Odzi breša. U nas lisa stała kurej kraści, dyk ja dumała, jon na lisu breša. Vyjšła, idu da kałodzieža, hladžu — staić vialiki-vialiki. Spačatku padumała, sabaka. Bo 80 hadoŭ užo, a nikoli vaŭka zblizu nie bačyła. Tolki ŭ dziacinstvie, jak z baćkami z badziakaŭ išli praź les, nadta ŭ hetym lesie vaŭki vyli. A tut hladžu — poŭść sivaja, doŭhaja, vočački maleńkija. Morda doŭhaja. I za dziažačku, što vakoł šyi, majho maleńkaha Odzi ciahnie. A toj upirajecca, nie dajecca. Ja i kažu: «Čyj heta sabaka? Čamu ž ty majho sabački biareš?» I rukami tak: «Pajšoŭ von! Pajšoŭ von!» Toj adrazu nie adpuściŭ. A paśla akruciŭsia i pajšoŭ preč u viosku. 

My sabaku adpuskajem, byvaje. I voś hetaj zimoj užo niejak ranicaj ja dumaju: «Štości doŭha praz noč našaha Odzi niama». I voś prychodzić moj syn i kaža: «Tut kryvi ładnie». Pajšli hladzieć — a tam pad ručajok mnoha-mnoha kryvi i łapa balšaja. Vidać, voŭk zadušyŭ tut sabaku i tady ściahnuŭ jaho ŭniz. My Odzi tak i nie znajšli».

Halina Alaksandraŭna

— A što jašče, akramia nierazumnaha palavańnia čałavieka, moža prymusić vaŭkoŭ nablizicca da vioski?

— Jašče adna prablema — heta adčynienyja skotamahilniki. Ludzi sami pryvablivajuć vaŭkoŭ lohkadastupnaj ježaj, a paśla niehadujuć, što tyja biehajuć pa viaskovych vulicach. Adzinočny voŭk sa spadarožnikavym ašyjnikam, za jakim ja naziraŭ, dosyć časta naviedvaŭ skotamahilnik. Dla hetaha jamu davodziłasia prabiahać pa ŭskrainie vioski. I tamu ja raju tym, chto baicca sustrečy z vaŭkom, nie abirać chutary, što mieściacca pobač sa skotamahilnikami, śmietnikami i inšymi miescami kancentracyi charčovych adkidaŭ. 

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?