Prajšło tolki paru dzion, a ja ŭžo ŭ heta nie vieru. Padzieja imkliva pierachodzić u razrad maraŭ, letucieńniaŭ, mifaŭ, snoŭ. Hetaha jak nie było.

Paryž — Brest (nie Bieraście) — Paryž, PBP — honka lehiendarnaja. Heta pieršaja viełahonka, jakaja pravodziłasia rehularna, joj užo bolš za 100 hod. Siońnia — heta hrandyjoznaja padzieja z tysiačami ŭdzielnikaŭ z usiaho śvietu, ci nie najvialikšaje viełaśviata, hetkaja «alimpijada dla viełaamataraŭ». Jak jaje trapna nazvali dniami ŭ ŚMI — «Evierest viełaturyzmu». Kab patrapić na PBP, treba vykanać šerah umovaŭ, najpierš — prajechać sieryju brevietaŭ (arhanizavanych viełazajezdaŭ na doŭhija dystancyi) na 200, 300, 400 i 600 km. Ja čuŭ pra PBP daŭno, ale ŭsurjoz staŭ zadumvacca pra ŭdzieł paśla taho, jak pačaŭ jeździć breviety: raptam akazałasia, što ja zdolny prajechać i 200 km, i 300, i navat tysiaču. Tak aformiłasia mara, jakuju treba było ŭžo nieadkładna ažyćciaŭlać: pieršuju 200-ku ja prajechaŭ u 2017-m, a ŭžo ŭ 2018-m musiŭ vykanać kamplekt 200-300-400-600-1000 za siezon, kab atrymać prava na papiaredniuju rehistracyju na PBP. Usio ŭdałosia!

Upakoŭka

U Francyju ja lacieŭ samalotam, tamu najpierš paŭstała prablema — jak davieźci rovar cełym. Vyrašyŭ upakavać jaho ŭ skryniu z-pad rovaru, tolki krychu jaje skaraciŭšy. Tut była zroblena pieršaja pamyłka — pamiery skryni treba było abmiežavać 200 sm pa sumie vymiareńniaŭ — tady nie treba było b nabyvać asobnyja čyhunačnyja kvitki na bahaž (miž inšym, u mižnarodnych maršrutach pravoz zvyšnarmatyŭnaha bahažu ŭvohule nie harantujecca, akazvajecca — u maim vypadku ŭ vilenskim ciahniku prosta byli miescy dla rovaraŭ). Dno skrynki ja ŭmacavaŭ uciaplalnaj płaścinaj — lohkaj i ćviordaj. Źniaŭ koły, rul, zadni pieraklučalnik, usio abmataŭ puzyrčataj plonkaj, prymacavaŭ papiarovym skotčam da ramy. Koły i ramu pierakłaŭ izalacyjnym materyjałam — dosyć lohkim i dastatkova žorstkim. Narešcie, usiu skryniu pieraciahnuŭ ramianiami i zrabiŭ «ručki».

U vilenskim aeraporcie ŭ dadatak abmataŭ skrynku plonkaj. U vyniku rovar dajechaŭ absalutna biez paškodžańniaŭ. Adno što skrynka atrymałasia zanadta vialikaj, ciohacca ź joj u hramadskim transparcie nie samy pryjemny zaniatak.

Techahlad

Pierad praviadzieńniem PBP udzielniki abaviazanyja prajści techničny ahlad rovaraŭ. Dla hetaha treba było pryjechać na miesca startu — horad Rambuje za 60 km ad Paryža. Krychu papiarednie pajeździŭšy pa Paryžy, kab pravieryć, ci ŭsio ŭ paradku z rovaram, 17 žniŭnia ja vyjechaŭ u Rambuje ciahnikom. Pa darozie na vakzał atrymaŭ pieršy prakoł. Nu što ž, byvaje. Chutka pamianiaŭ kamieru — i na ciahnik. U Rambuje, užo ŭ natoŭpie takich samych udzielnikaŭ, dajechaŭ da miesca startu. Išoŭ doždž, ale hadzina ŭ čarzie na techahlad prajšła viesieła, u razmovach, znajomstvach, u ahulnym pryŭźniatym pieradstartavym nastroi. Sam techahlad prajšoŭ budzionna: pravierka tarmazoŭ, śvietłavych pryboraŭ, ahulnaha stanu rovara. Paśla hetaha atrymaŭ pakiet dakumientaŭ, numary i h.d.

U Paryžy pa darozie z vakzała atrymaŭ jašče dva prakoły. TRY prakoły ŭ adzin dzień! Na 20 kiłamietrach!! Sa mnoj i dvuch za dzień nikoli nie byvała — a tut adrazu try i pierad takim startam. Hety byŭ šok. U vyniku kupiŭ jašče dźvie kamiery, i ŭziaŭ z saboj u darohu ažno piać štuk z takoha pierapudu. Zabiahajučy napierad, skažu, što za ŭsie nastupnyja 1200 km ja bolš nie atrymaŭ nivodnaha prakołu.

Ale heta byli jašče nie ŭsie siurpryzy. Maja kitajskaja siaduška EC90 (kopija siadła Specialized Power Comp), na jakoj ja prajechaŭ uvieś hety siezon i nie moh na jaje naradavacca — raptam raskleiłasia! Pałova siadła prosta tyrčeła ŭvierch. Što rabić?! Novaje siadło ja moh by kupić na starcie (tam i ceły rovar možna było b kupić), ale sprabavać prajechać 1200 km na novym siadle — heta byŭ by samazabojčy ŭčynak. Amal u panicy (subotni viečar, raźniavoleny Paryž) pabieh šukać klej. Na ščaście, paśpieŭ u supiermarkiet, znajšoŭ klej, zakleiŭ siadło. Vytrymała.

Start

Start majoj hrupy byŭ pryznačany na 18.00 18 žniŭnia, časavy limit, za jaki treba było prajechać dystancyju — 90 hadzinaŭ.

U Rambuje ja pryjechaŭ blizu hadziny dnia, krychu pabadziaŭsia siarod udzielnikaŭ, paabiedaŭ, pahladzieŭ pałatki z raznastajnymi viełatavarami, sa strachu pierad prakołami kupiŭ jašče adnu kamieru.

Kala 17.00 staŭ u čarhu z udzielnikami sa svajoj hrupy. Nas usich pacichu prapuścili praz pałatki, u jakich adznačyli pieršaj piačatkaj startavy etap — kožny ŭdzielnik mieŭ knižku kantrolu prachadžeńnia etapaŭ, u joj na kožnym kantrolnym punkcie vam pavinny byli pastavić piačatku i čas. U dadatak da knižki kožny ŭdzielnik mieŭ admysłovy čyp, z dapamohaj jakoha prachadžeńnie etapaŭ fiksavałasia elektronikaj i jaho možna było adsočvać anłajn.

A 18-j hrupu sabrali la startavaj bramy i paśla karotkich vitalnych słovaŭ vypuścili ŭ darohu — pad uchvalajučyja kryki niemałoha natoŭpu hledačoŭ. Ja krychu zatrymaŭsia i adstaŭ ad svajoj hrupy i tamu pačakaŭ startu nastupnaj hrupy — kab nie šukać darohu pa trekiery, a aryjentavacca pa ŭdzielnikach. Takim čynam, startavaŭ u 18.15 z hrupaj J.

Pieršyja hadziny prajšli ŭ ejfaryi: efiektnyja sielskija darohi, pryhožyja krajavidy, šykoŭnaje nadvorje, viasiołaja kampanija… Ja išoŭ svaim nievysokim tempam, i mianie, naturalna, pavoli adzin za adnym abhaniali ŭdzielniki z hrupaŭ, što startavali paźniej za mianie — K, L, M… Reljef byŭ jašče nie vielmi składany — davoli vialikija pa biełaruskich mierkach pahorki, ale całkam «rabočyja»: padjomy daŭhija, ale pavolnyja. Nadvorje było vielmi kamfortnym: nie było ni śpioki ŭdzień, ni choładu, kali nadyšła zornaja noč. Niezabyŭnaje vidovišča: noč, zory, miesiac, i pa darozie idzie biaskoncaja płyń čyrvonych ahieńčykaŭ zadnich lichtaroŭ ravarystaŭ.

Pieršyja ž kiłamietry adznačajucca i častymi prakołami: raz-poraz na ŭzbočynie baču ŭdzielnikaŭ, što mianiajuć kamiery…

KP1

Na pieršym kantrolnym punkcie (118 km, Martań-a-Perš) byŭ praz 6 hadzinaŭ, kala 12 nočy. Tut jašče nie stavili piačatki i nie fiksavali prachadžeńnie elektronnym čynam — tut byli tolki servisy. Charčavańnie, techničnaja i miedyčnaja dapamoha. Ja padjeŭ u vializnaj stałoŭcy, nabraŭ vady. Vyjazdžajučy, zaŭvažyŭ, što zhubiŭ tut ažno hadzinu času. Heta vielmi šmat.

KP2

Vilen-ła-Žuel, 217 km. Siudy pryjechaŭ paśla 6 ranicy. Tut pastavili pieršuju piatačku ŭ knižku kantrolu, napisali čas. Znoŭ niešta pierakusiŭ, uziaŭ z saboj, zdajecca, kołu i banany. Na hetym KP užo niechta pakłaŭsia spać — prosta na padłohu. Tut zhubiŭ 40 chvilin. Adčuvańnie było dastatkova badziorym — noč biez snu adbivałasia na adčuvańni, ale ranica aśviažyła i spać nie chaciełasia.

KP3

Fužer, 306 km. Tut byŭ a 11:26, atrymaŭsia adzin z samych chutkich etapaŭ. Profil trasy usio jašče bolš-mienš łahodny, a ja ŭsio jašče bolš-mienš śviežy. Tut schadziŭ u duš (biaspłatna, a kali zapłacić 4 jeŭra — atrymaješ hiel i adnarazovy rušnik), znoŭ pierakus, kołu z bahietam — u zapas — i ŭ darohu. Prajechaŭ paŭz pryhožuju krepaść u Fužery, na ŭskrainie jašče zaskočyŭ u Makdonalds pa małočny kaktejl.

Ciapier, udzień, stanoviacca bačnyja šmatlikija ŭpryhožańni ŭzdoŭž daroh, zroblenyja ŭ honar honki i jaje ŭdzielnikaŭ: nadpisy, płakaty, viełasipiednyja koły i navat sami rovary. I ludzi, ludzi! Ci nie kožny pry darozie vitaje, padbadziorvaje, kryčyć «Allez!», «Bon courage!» «Bravo!», «Bonne route!». Dzieci radasna padstaŭlajuć dałoni, kab pavitacca — plaskajemsia dałoniami na chadu, dziačym, vitajem… Nie raz taksama ludzi cełymi siemjami vychodziać na darohu z vadoj i niejkim pierakusam — i častujuć ravarystaŭ zadarma. Niekalki razoŭ z udziačnaściu karystaŭsia hetaj dapamohaj, a adnojčy, na vialikaj hary la Bresta, hetaj vadoj užo amal ratavaŭsia — bo zajechaŭ na haru ŭžo biez vady, a napieradzie było jašče paru hadzin intensiŭnaj jazdy pa śpiocy…

Zdajecca, dzieści na hetych etapach reljef stanovicca vyrazna «harystym» (pa našych, kaniečnie, mierkach): padjomy, chacia i nie rezkija, tym nie mienš mohuć ciahnucca niekalki kiłamietraŭ. Spuski, adpaviedna, stanoviacca vielmi niebiaśpiečnymi — chutkaść navat biez vysiłkaŭ ravarysta lohka dasiahaje 45—50 km/h, niaredkija i dastatkova krutyja pavaroty na spuskach…

Na KP u Łudeaku — heta byŭ 445 km — ja zrabiŭ istotnuju pamyłku: tam možna było pakinuć niekatoryja rečy (i zabrać na zvarotnym šlachu). Ja ž palenavaŭsia šukać vałancioraŭ dy raspytvać, što dy jak, a adrazu pabieh spać: u mianie byŭ nievialiki zapas času. Za 5 jeŭra mianie zaviali ŭ vialiki anhar ź miescami čałaviek na 200, zapisali čas padjomu (praz paŭtary hadziny), pakazali miesca (matras z koŭdraj). Było nie nadta cicha, ale ja mieŭ bierušy, i vyrubiŭsia. Praz 1,5 hadziny mianie raśpichali ź lichtarom u vočy. Son nie skazać kab mocna mnie dapamoh, a voś čas byŭ zhubleny istotny. Paśla hetaha etapu praktyčna ŭsie nastupnyja pramiežkavyja finišy na kantrolnych punktach byli «na miažy»: akramia ahulnaha limitu času na prachadžeńnie ŭsioj honki ŭdzielnik mieŭ taksama limit času na KP.

Druhaja noč była ciažkaj. Reljef staŭ jašče bolš harystym. Padjomy stali vielmi zaciažnymi, načnyja spuski — usio bolš niebiaśpiečnymi, asabliva va ŭmovach mocnaha niedasypu. Da hetaha dadałosia istotnaje panižeńnie tempieratury — spuski ciapier byli jašče i nievynosna chałodnymi. Ja nie ŭličyŭ mahčymy choład, i nie mieŭ dastatkova ciopłaj vopratki, zakrytych palčatak. Ruki prosta dubieli.

KP u Kare-Pluhie byŭ, zdajecca, vyratavańniem. Siudy ja jašče paśpieŭ z zapasam času kala hadziny. Tut krychu padsiłkavaŭsia, adahreŭsia i paspaŭ 20 chvilin. Ale radavaŭsia ja rana. Vyjšaŭšy na stajanku z rovarami kala 6-j ranicy (heta było ŭžo 20 žniŭnia), ubačyŭ mocny tuman. Rovar byŭ jak vadoj ablity. 2—3 hadziny prajšli ŭ vilhotnym tumanie, amal ŭ daždžy, plus choład. Ratavacca davodziłasia tolki enierhičnymi vysiłkami — čas padciskaŭ, dy i hrecca bolš nie było jak. Sonca, što vyjšła nieŭzabavie, dało mocnuju palohku… Miž tym čas bieh niaŭmolna, a reljef stanaviŭsia zusim užo biaźlitasnym: za kolki dziasiatkaŭ kiłamietraŭ da Bresta treba było pieraadoleć bolš čym 200-mietrovuju haru z 15-ciu kiłamietrami padjomu. Na viaršyni — pryhožyja krajavidy, ale ŭ mianie ŭžo niama času dastavać telefon, kab ich sfotkać — treba lacieć na KP u Breście. Doŭhi spusk, jašče niekalki ładnych horak — i vylet na most Albera Łupe. Jon pierasiakaje jašče nibyta raku Ełorn, ale faktyčna heta ŭžo Atłantyka. Chutka rablu paru fotak i ŭ malitvach, kab nie prabicca zaraz, laču na KP. Pryjazdžaju za 25 chvilin da limitu, u 11.40. Pałova dystancyi projdziena.

Daroha nazad

Ciapier nazad — najpierš treba ŭźjechać na haru. Jak užo pisaŭ, vada skončyłasia na viaršyni, i ja kidaŭsia da ŭsich stolikaŭ z dapamohaj — dzie dali kubačak papić, dzie nalili trochu ŭ flahu. Udzień było ŭžo śpiakotna, čas znoŭ padciskaje, i ja laču z hary naroŭni z mocnymi ravarystami — łuplu što jość sił da nastupnaha KP… Tym nie mienš, na Kare-Pluhie pryjazdžaju tolki z 30-chvilinnym zapasam času. Na nastupnym KP, Sien-Nikala-dziu-Pielem, niama elektronnaj fiksacyi i nie treba stavić piačatak. Za 14 km da KP ja baču, što šancaŭ paśpieć amal niama. Moža, nie rvacca? Usio ž vyrašaju pasprabavać paśpieć, i hetyja kiłamietry prajazžaju jak varjat, ź siaredniaj chutkaściu 28 km/h. Na KP ja za 9 (dzieviać) chvilin da limitu. I — siurpryz! — kantralory choć i nie adznačajuć ničoha, ale praviarajuć numar udzielnika! Jany hladziać na moj numar hrupy i potym z pavahaj hladziać na mianie: paśpieŭ!

U Łudeaku (heta 783-ci km) jašče krychu paspaŭ, moža paŭhadziny. Nastupnyja načnyja hadziny — znoŭ choład, baraćba sa snom, pačynajucca pravały śviadomaści. Pieryjadyčna jedu faktyčna ŭ drymocie, prachaplajusia ad ryzyki źjechać z darohi ci vilnuć uleva, pad koły susiedziaŭ… Na KP u Cincieńjaku prybyvaju za 20 chvilin da limitu času, u 7.10 21 žniŭnia. Na nastupny KP — taksama za 20 chvilin, heta znoŭ Fužer (923 km). Tut jašče raz idu ŭ duš, jem, biaru kołu j banany z saboj.

I dva nastupnyja etapy skančaju na miažy limitu času: kab zdaryŭsia niejki prakoł ci jašče jakaja prablema — ukłaścisia ŭ limity ja b nie zmoh, tak što mnie mocna šancavała. U Vilen-ła-Žueli, 1012 km, nas sustrakaje sapraŭdnaje haradskoje śviata: natoŭpy hledačoŭ, scena, muzyka… Mnie ž treba biehčy nabrać vady, uziać čarhovy zapas ježy i vyjazdžać. Paśla hetaha KP daroha doŭhi čas idzie ŭniz, z pryhožymi viečarovymi krajavidami, reljef pacichu stanovicca amal biełaruskim «pleskačom». U Martań-a-Perš pryjazdžaju ź nievialikim zapasam, jość čas choć 30 chvilin paspać. Vyjazdžaju, zdajecca, z zapasam — 5 hadzinaŭ na 80 km. Ale ja ŭžo viedaju, što noč budzie niaprostaj: znoŭ choład (taki, što ja ŭ jakaści «vindstopieraŭ» vymušany byŭ karystać płastykavyja pakiety dy niejkija postary z kaviarni — prosta zapichaŭ ich na hrudzi, kab nie pradzimała vietram), užo zusim ciažkaje zmahańnie za prytomnaść, kafieinavyja hieli ŭžo amal nie dapamahajuć… Niedzie pasiaredzinie etapu stanovicca jasna, što treba niejak uziać siabie ŭ ruki, inačaj budzie fijaska. Na zołku ŭdajecca ŭziać dobry temp i ciaham kiłamietraŭ 40-ka ja jašče raz vydaju kuski naroŭni z najlepšymi ŭdzielnikami — tak, što tyja pačynajuć pytacca, adkul ja.

Na hetym etapie pieražyŭ samaje mocnaje ŭ žyćci deža-viu: ja jechaŭ i uspaminaŭ hety etap hetak ža jasna, jak vy pamiatajecie toje, što źjeli na śniadanak. Kaniečnie, mozh paśla 3 sutak biez snu moža vydać i nie takoje, ale — adkul ja viedaŭ toje, što budzie napieradzie? Ja viedaŭ usio da drabnicaŭ piejzažu, maršrutu, napramkaŭ pavarotaŭ, viedaŭ, urešcie, toje, što skončycca ŭsio dobra i ja paśpieju da limitu času. Dziva dziŭnaje. Syšlisia z žonkaj na tym, što ŭ minułym žyćci byŭ ja francuzskim ravarystam, nie inačaj.

Jak i pradbačyŭ (viedaŭ!), pryjechaŭ na apošni pierad finišam KP u Dro za 20 chv da limitu. Na kantroli, atrymaŭšy ŭ knižku piačatku, hruba adviarnuŭsia, nie skazaŭšy ni słova: kali ja ŭbačyŭ, jak piačatka zajmaje pieradapošniaje miesca, stała zrazumieła, što ja prajedu PBP u čas, padkacili ślozy, ledź strymaŭsia.

Apošni karotki etap da Rambuje prajšoŭ u paŭzabyćci, całkam pračnuŭsia tolki pierad samym finišam. Stała znoŭ śpiakotna, pieraapranuŭsia ŭ lohki varyjant formy, pryvioŭ siabie ŭ paradak nakolki było mahčyma. Rambuje, stadyjon, natoŭp, vitańni, finiš, abdymki.

89 hadzinaŭ, 4 chviliny, 10 siekundaŭ.

Pamyłki

Było zroblena šmat pamyłak. Najpierš — było zašmat lišniaha: 3 lišnija kamiery, adna pakryška, nakładki na kantakty i zapasnyja kantakty, lišni akumulatar (chapiła adnaho), zapasnyja śpicy, dźvie «vyratavalnyja koŭdry», zašmat ježy (hieli navat nazad pryvioz). Heta ŭsio lišniaja vaha, a značyć — daremna patračanyja siły.

Taksama ciažkoj pamyłkaj była niaŭdałaja padsiadzielnaja torba — pa sutnaści miašok, jaki ja pieraciahvaŭ, kab nie boŭtałasia ŭ baki. Času na toje, kab jaje adkryć-zakryć, sychodziła stolki, što ja ŭrešcie kinuŭ heta rabić. Torba pavinna być žostkaja, i lohka i prosta adkryvacca i zakryvacca.

Taksama treba było skarystacca mahčymaściu skinuć torby ŭ Łudeaku i pajechać u Brest i nazad lohkim.

Narešcie, jechać biez płanu prachadžeńnia dystancyi było prosta varjatctvam. Toje, što ja prajšoŭ marafon u čas, było čystym šancavańniem — elemientarny prakoł pastaviŭ by kryž na ŭsich vysiłkach. Dy i nadvorje było vielmi spryjalnym — nie mahu navat ujavić prachod marafonu va ŭmovach daždžu.

Atmaśfiera

Heta toje, za čym jeduć na PBP. Heta atmaśfiera śviata. Navat kali ty nie prajechaŭ dystancyju ci nie ŭkłaŭsia ŭ čas — kali ty byŭ na PBP, ty nikoli ab hetym nie paškaduješ.

I hetaja atmaśfiera była b niemahčymaja biez arhanizataraŭ, sotniaŭ vałancioraŭ i niezabyŭnaj padtrymki miascovych žycharoŭ. Ujavicie sabie: hłuchaja noč, viosačka ŭ francuzskaj pravincyi. I ŭsia siamja, razam z małymi dziećmi, usiu noč vartuje pry darozie, la stała z haračaj kavaj-harbataj i niejkim drobnym pačastunkam — kab zadarma padtrymać sotni ravarystaŭ, što jeduć mima. I jak ža hetaja padtrymka była patrebnaja.

Dziakuj im.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?