«Maja siabroŭka aktyŭnaja chryścijanka. Na pačatku tydnia jana mnie paviedamiła: možna schadzić na malitvu za mir. Ja skazała, što hatovaja.

Płanavałasia heta rabić 2 sakavika, bo spačatku płanavałasia malitva razam z katalikami. Ale pa niejkich pryčynach nie atrymałasia.

I 3 sakavika byŭ anons u adkrytym čacie matul vajskoŭcaŭ. Heta było paznačana jak malitva za mir i našych synoŭ, — raskazała «Našaj Nivie» žančyna. — Ja nie chacieła nikoha ahitavać, bo było zrazumieła, što ŭ našaj krainie siońnia možna čakać usiaho.

Ale maja mama sama vyrašyła dałučycca, i my pajechali ŭdvaich. Ja ŭziała z saboj ikonu Baharodzicy. Ale nas z mamaj spynili adrazu kala sabora.

Ja ŭbačyła hrupu ludziej, padyšła da ich — ale heta była ekskursija. Tamu my stali asobna, ale nie prajšło i chviliny — padlatajuć troje ŭ čornym, ale biez masak. Ja nie pamiataju, ale mama kazała, što jany byli ŭ cyvilnym. U tvar pakazali paśviedčańnie niejkaje. 

Adrazu pačali «najazdžać». Adzin, ź videakamieraj, nas zdymaŭ. Inšy, nievysoki, ź dzikimi źviarynymi vačyma, jon prosta kryčaŭ: «Što vy tut robicie?»

Kažu: «Pryjšli ŭ chram».

Spytali: «A čaho tut staicie?»

Jon adkazaŭ nie čakaŭ, adrazu pierabivaŭ słovami pra štrafy, sutki, adkaznaść. Kryčaŭ: «Vy nas zrazumieli???»

Spytaŭ dakumienty. Mama kaža: «Ja ŭ carkvu dakumienty nie biaru…»

A ja staju i dumaju: jakoje hłupstva, što ja ŭziała telefon… Ale kažu: «Mahu pakazać pašpart, ale z maich ruk». 

Siłavik kryčyć: «A vy viedajecie, što pašpart — ułasnaść dziaržavy?» Ale navat nie staŭ prasić jaho pakazać.

Heta była ahresija — prosta kab najechać i zapałochać. Jany pakryčali i adyšli. My z mamaj zajšli ŭ chram. Tam była maja siabroŭka, astatnija žančyny, jakich ja nie viedała. 

I siabroŭka mnie kaža: «Tut poŭnaja carkva cicharoŭ…»

Ja čałaviek biez vopyta, ale było zrazumieła, chto cichary — mužčyny ŭ cyvilnym. Ja rehularna naviedvaju carkvu, viedaju, jak ludzi siabie tam pavodziać. A heta byli ludzi, jakija vidavočna byli nie na słužbie carkoŭnaj, a na słužbie ŭ dziaržavy. 

My z mamaj stajali trochi dalej ad uvachodu za kałonaj. Adrazu za nami staŭ čałaviek, pamiž nami nie było i paŭmietra.

Praź piać chvilin paśla taho, jak my zajšli ŭ sabor, zalacieŭ toj, chto na nas kryčaŭ. Jon navat nie rabiŭ vyhlad, što prychadžanin — pačaŭ nasicca pa chramie, što jon tam vyšukvaŭ, ja nie viedaju. Ale paśla, zdajecca, vyjšaŭ, prynamsi ja jaho nie bačyła.

My adstajali słužbu. U kancy jaje byŭ malebien za mir. I sami prychadžanie prapanavali śpieć trapar Baharodzicy pierad jaje ikonaj.

Paźniej pryjechała jašče adna siabroŭka i paviedamiła: na vulicy staić čałaviek vosiem u čornym. My pačali dumać, što rabić. Siabroŭka prapanavała pačakać kanca słužby, a paśla prasić śviatara vyvieści nas da mietro. Ale mnie padałosia, što tady my pryciahniem uvahu. Ja prapanavała prosta vychodzić z astatnimi prychadžanami. 

Ale maja siabroŭka ŭsio ž padyšła da śviatara. Spačataku paprasiła jaho nas vyvieści, a paśla pačała kazać jamu toje, što nielha kazać u našaj krainie: «Jak tak? My žančyny pryjšli pamalicca, a chram atočany amapaŭcami? Jak tak, što ŭ nas stolki ludziej katavali, stolki siadziać u turmach, a my nie možam nazyvać zło złom?»

Taksama vykazvałasia pra hetuju vajnu. Jana kazała heta, i płakała. I jaje słovy čuli cichary.

Cikava, što niechta ź ludziej pačaŭ spračacca ź joj, štampami pra vosiem hadoŭ. Ja liču, heta byŭ prychadžanin, maja mama — što cichar. 

My vyjšli na vulicu, i da ŭvachodu padlacieŭ toj siłavik, jaki kryčaŭ. Ja zrazumieła, što niešta budzie. Była b adna, to, moža, ja b i zastałasia, ale ja była z mamaj, jana pačała mianie ciahnuć: chadziem chutčej!

Ja raźvitałasia ź siabroŭkaj, my pajšli ŭ mietro, spuścilisia ŭ pierachod. Tam da nas padyšli dźvie žančyny, jakija byli ŭ chramie, my razhavarylisia, ale inšaja žančyna papiaredziła nas: dziaŭčaty za vami zzadu iduć!

Tut mama mianie schapiła, i my chutka pajšli ŭ mietro, sieli ŭ ciahnik. Praz paru stancyj my atrymali paviedamleńnie: siabroŭku zatrymali. 

Ale jaje cudam adpuścili ŭviečary. Jana raskazvała, što było dalej: stajali na prystupkach, čakali ŭsich žančyn, kab iści dadomu razam. Padlacieli siłaviki: «Dakumienty! Što tut robicie?»

Majoj siabroŭcy skazali, što jana «nadta dziorzkaja i borzaja» i zatrymali jaje. Razam ź joju ŭziali traich vypadkovych žančyn. 

Advieźli ich u RAUS. Tam praviarali dakumienty, telefony. U RAUSie žančyny siadzieli i śpiavali malitvy. Jak siabroŭka kaža, sami milicyjanty ździŭlalisia: «A čaho žančyn pryvieźli? Sapraŭdy z sabora?»

Siabroŭka kaža, tych, chto byŭ ź joj, taksama adpuścili. Ci skłali na ich pratakoły, ja nie spytała.

Ale ciapier chodzić infarmacyja, što byli zatrymanyja jašče niejkija ludzi. Nakolki heta praŭda — pakul nie viedajem».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0