— Ty śpiš? Ustavaj, Rasieja pačała vajnu z Ukrainaj.

U čaćvier abviaščeńnie vajny ja praspała. Maja susiedka padniałasia a piataj ranicy, kali była pieršaja bambiožka, i praź niekalki hadzin razbudziła mianie.

— Jak vajna? — kryčała ja joj.

Chto b i što ni kazaŭ, ale šmat ludziej da apošniaha nie vieryli, što Pucin napadzie na Ukrainu. I ja nie vyklučeńnie. Za niekalki dzion da pačatku vajny abmiarkoŭvała z haspadarom kvatery, u jakoj žyła ŭ Kijevie, mahčymyja «płany» Pucina. My nie razhladali ich jak realny scenar.

Ja vybiehła z domu, kab źniać krychu hrošaj z bankaŭskaj kartki. La bankamata była vializnaja čarha. Mianie ładna tresła — ci to ad choładu, ci to ad stresu.

«Podiviťsia, vin bierie bahato hrošiej. Ludi, bud́mo lud́mi, vsim nie vistačaje…», — skazała žančyna za mnoju.

Prastajała ja kala dźviuch hadzin. Źniała niekalki tysiač hryŭniaŭ (kala 200 biełaruskich rubloŭ). Ich jakraz potym chapiła na bienzin da polskaj miažy i na ježu na zapraŭkach.

Pakul była ŭ čarzie, nazirała, jak ludzi hruziać zaplečniki i valizki ŭ mašyny i jak niasuć z kram vializnyja pakiety z praduktami. Nazirała i dziviłasia, ź jakim spakojem heta rabili ŭkraincy. Jak jany adkinuli razhublenaść i sabralisia ź siłami.

Kijeŭ — Irpień. «Vaš prodav ziemlu pid vijnu… Ničoho, zaraz vas zaviezu, viźmu avtomat i pidu na vijnu»

Viarnułasia dadomu i stała pakavać rečy. Kinuła ŭ čamadan dźvie bajki, štany, leki, niekalki majek. Prykładna ŭ 9:30 pa kijeŭskim časie vyjšła z domu. 

Uvachod u mietro — biaspłatny. Užo niekalki ludziej na majoj stancyi siadzieli tam z rečami. Nikudy jechać jany nie źbiralisia, vyrašyli vykarystoŭvać mietro ŭ jakaści bambaschovišča.

«Kab tolki ŭsim chapiła miesca», — padumała ja. 

Paśla — try hadziny na prypynku ŭ čakańni maršrutki da Irpienia, što ŭ Kijeŭskaj vobłaści. Mima prajazdžała ŭkrainskaja vajskovaja technika. Stajaŭ charakterny hrukat, u mianie navaročvalisia ślozy. Ludzi na prypynku hladzieli na tankistaŭ, a jany na ich. 

«Jaki mołodi chłopci…» — skazaŭ niechta pobač sa mnoj.

Dźvie maršrutki, jakija padjechali, nie źmiaścili ŭsich achvotnych — ludzi prosta vypadali ź dźviarej. Pačałasia panika. Nadzieja patrapić u transpart u mianie źnikła.

Ja pajšła pieššu da zapraŭki, kab padzaradzić telefon i pasprabavać vyklikać taksi. Tam užo pradavali paliva tolki dla vajskovaj techniki, u kramie było šmat ukrainskich vajskoŭcaŭ sa zbrojaj. U mianie pa śpinie prabiehli «muraški». 

U mabilnych dadatkach dla vykliku taksi było vidać, što ŭsie mašyny zaniatyja. Ja vyrašyła šukać numary telefonaŭ i zvanić. Pašancavała: adzin z kiroŭcaŭ jechaŭ u tym ža napramku, što i ja, i vyrašyŭ uziać maju zamovu, kab «adbić» hrošy za bienzin. Pakul jechali, razhavarylisia.

— Vi jakoś kažietie inakšie. Vi nie ukrajinka?

— Ja ź Biełarusi. 

— Vaš prodav ziemlu pid vijnu… Ničoho, zaraz vas zaviezu, viźmu avtomat i pidu na vijnu.

Dabrałasia da Irpieni. 26 kiłamietraŭ zaniali čatyry hadziny praź vialikija zatory. Što dalej? Płanu pa vyjeździe ŭ mianie nie było. Razam z kalehaj, da jakoj ja zajšła ŭ kvateru pahrecca, stali manitoryć mahčymyja varyjanty. Vyručyła siabroŭka-biełaruska: jany ź dziciem jechali praź Irpień.

— U nas jość adno svabodnaje miesca ŭ mašynie. Pajedzieš? Ale z rečaŭ možaš uziać tolki toje, što ŭlezie tabie na kaleni.

Ja chutka pierakłała rečy ŭ maleńki čamadan, astatniaje pakinuła ŭ kvatery kalehi.

Irpień — Biardzičaŭ. «Ciapier palicyja na avaryi pryjazdžać nie budzie»

Vyrašyli, što naš kancavy punkt — punkt propusku Krakaviec, na miažy z Polščaj. Da jaho było kala 600 kiłamietraŭ. Ale chutka stała zrazumieła, što šlach zojmie niekalki dzion, bo na darohach vializnyja zatory. My ruchalisia pa niekalki kiłamietraŭ za hadzinu, u niekatorych kiroŭcaŭ zdavali niervy i jany vyjazdžali na sustrečnyja pałosy. Pakul jechała, bačyła nie adnu avaryju.

— Ciapier palicyja na avaryi pryjazdžać nie budzie. Kazali pra heta, — zaŭvažyŭ susied u mašynie.

Tak jak my byli z maleńkim dziciem, vyrašyli spynicca na noč u horadzie Biardzičaŭ. Jon znachodzicca za 250 kiłamietraŭ ad Kijeva. Siarod svabodnych numaroŭ byŭ tolki luks. Kaštavaŭ jon 1200 hryŭniaŭ (heta 124 biełaruskija rubli). U jaho pavinny byli zasialić haściej sa Šviejcaryi, ale jany pa zrazumiełych pryčynach nie pryjechali.

Jak tolki ja zajšła ŭ numar, upała ad stomy na kanapu i zasnuła.

Biardzičaŭ — Krakaviec. «Nie viedaju, što budzie zaŭtra ranicaj. Ale viedaj, što ja ciabie kachaŭ»

Ranicaj 25 lutaha my vyjechali ź Biardzičava. Vyrašyli, što spyniacca bolš nie budziem — treba dabracca da miažy z Polščaj. Uklučyli radyjo, jakoje dzie-nidzie źnikała. Mnie padavałasia, što ja zdymajusia ŭ filmie ź niejkim strašnym siužetam, i zaraz jakraz była scena z sumnymi navinami pa radyjo. 

Znoŭ vializnyja zatory. Praź niejki čas u nas staŭ skančvacca bienzin. My spynilisia na zapraŭcy, na jakoj było napisana «Paliva ź Biełarusi». Tam absłuhoŭvali zvyčajnyja mašyny. Bienzinu chapiła tolki na nas i jašče dva aŭto.

Praź niekalki kiłamietraŭ my spynilisia kala kijoskaŭ i kafe. Ludzi razdavali biaspłatna bułački i kavu. Pobač rybny rynak — kupili niekalki rybnych katlet ź dziŭnaj ikry.

Tut mnie prylacieła paviedamleńnie ŭ miesiendžary. Ad chłopca, jaki vielmi daŭno byŭ u mianie zakachany.

«Nie viedaju, što budzie zaŭtra ranicaj. Ale viedaj, što ŭ niejki momant žyćcia ja ciabie kachaŭ pa-sapraŭdnamu», — napisaŭ jon.

«Jašče nie pamiraju!» — adkazała jamu. 

U hety momant pačali ślazicca vočy. Pračytała paviedamleńnie ŭsłych — ciapier my płakali ŭsie razam.

«Ja nie viedaju, dzie zaraz naš dom»

Jechali da miažy i dzień, i noč praz maleńkija harady, vioski i lasy. Tak bolš biaśpiečna, bo kali stajać na trasie z kałonaj vajskovaj techniki, možna trapić pad abstreł. Unačy atrymałasia zasnuć na hadzinu. Pračynałasia ad bolu, maje nohi zaciakli, i ja ich daŭno pierastała adčuvać. 

Na zadnim siadzieńni ŭ nas dzicia, jakoje mužna pieražyvaje trahiedyju razam z nami. Za ŭsiu darohu dziaŭčynka płakała tolki niekalki razoŭ. 

— Mama, dadomu, dadomu …

— Ja nie viedaju, dzie zaraz naš dom, — adkazvała maja siabroŭka. 

Padjechali my da miažy ranicaj 26 lutaha. Stali ŭ čarhu z mašyn. Da punkta propusku zastavaŭsia 21 kiłamietr. Hladžu ŭ akno: ludzi z čamadanami i rukzakami iduć pieššu ŭzdoŭž trasy.

Razumieju, što treba taksama iści — inakš chutčej nie prarvacca. Pa časie daroha pieššu zajmaje kala piaci hadzin. My pakidajem našaha kiroŭcu z mašynaj u čarzie, biarem rečy i nievialiki zapas ježy. Častku svajho adździeńnia ja pakidaju ŭ mašynie. Nie biada. Hałoŭnaje — vybracca.

U siabroŭki zdarajecca isteryka. Joj prylatajuć fłešbeki — raniej jana biehła ź Biełarusi, a ciapier u nas va ŭsich zabrali dom va Ukrainie, i my znoŭ vymušany biehčy. Čakaju, pakul supakoicca. A sama taksama pra heta dumaju, pakul pryviazvaju šalikam da zaplečnika siabroŭki harščok dla jaje dački.

«Raniej ja tak svaje sutki na Akreścina ličyła, a zaraz kiłamietry da miažy»

Prachodzim pieršyja niekalki kiłamietraŭ i spyniajemsia adpačyć. Kuplajem vadu i krychu ježy ŭ miascovaj maleńkaj kramie. Pakul siabroŭka staić u čarzie, ja sprabuju paciešyć dzicia. Tut padychodzić mužčyna.

— Vaša ditina? Ja pidviezu vas paru kiłomietriv.

Chapajem rečy, sadzimsia ŭ mikraaŭtobus, nabity ludźmi. Nas padvoziać da nastupnaj maleńkaj kramy.

— Kolki nam jašče zastałosia? — pytaje ŭ mianie siabroŭka.

— Kala 13 kiłamietraŭ.

— Ty mnie kažy, kali łaska, kali ŭsio budzie mienš i mienš.

— Dobra. Raniej ja tak svaje sutki na Akreścina ličyła, a zaraz kiłamietry da miažy, — adkazvaju ja.

U maich čaravikach pačało niešta chlupać. Jak paźniej akazałasia, ja ścierła nohi ŭ kroŭ. Pakul išła, bolu nie adčuvała zusim. Praź niekalki hadzin za śpinaj zastałosia jašče kolki kiłamietraŭ. My stali iści krychu pavolniej, bo stamilisia. 

Tut spyniłasia mašyna, kiroŭca prapanavaŭ nas padvieźci. Jon žyvie ŭ vioscy niepadalok. 

Sieli ŭ mašynu. Na sustrečnuju pałasu vyjšli try mužčyny i pieraharadzili nam darohu.

— Turystaŭ uziaŭ? — spytaŭ adzin ź ich.

Kiroŭca pakazaŭ im pašpart z prapiskaj.

— Sam jedź, a ich vysadžvaj.

«Boršč pryvioz miascovy ksiondz. Heta byŭ samy smačny sup u maim žyćci»

Na punkcie z humanitarnaj dapamohaj u maleńkich litrovych słoičkach razdavali boršč. Pryvioz jaho miascovy ksiondz. Zdajecca, heta byŭ samy smačny boršč u maim žyćci. 

Na nastupnym punkcie stajaŭ maleńki žoŭty aŭtobus, jaki vyvoziŭ žančyn i dziaciej da miažy. Zastavałasia kala piaci-šaści kiłamietraŭ. My padbiehli i paśpieli ŭ jaho zaleźci. 

Kali my apynulisia kala pierachodu, ubačyli vializnuju kolkaść ludziej, jakija siadzieli na travie i čakali. Amal adrazu abjavili, što zaraz buduć prapuskać dziaciej da troch hadoŭ. My abnialisia ź siabroŭkaj i raźvitalisia. Ja zastałasia adna. 

Nabližałasia noč. Ja razumieła, što chutčej za ŭsio praviadu jaje na vulicy. U budynak zapraŭki, dzie možna było b pahrecca, stajała čarha. Pašancavała, što ja zaŭvažyła maleńki strachavy vahončyk kala trasy. 

Nas ź jašče adnoj ukrainkaj upuścili ŭnutr. My dastali z čamadanaŭ usio adzieńnie i naciahnuli na siabie. Noč my praviali ŭ hetym vahončyku. Razmaŭlali, płakali, abdymalisia i čakali ranicy.

«My nie źmierźli. Usio narmalna», — supakojvała ja siabie.

Ruki ładna dryželi i harbatu mnie nalivali napałovu kubka, kab nie raźliła i nie apiakłasia.

A 5-j hadzinie ranicy my pajšli prasicca ŭ aŭtobusy, kab jany pieravieźli nas praz punkt propusku. Pieršyja niekalki ŭžo byli zabityja. Uziaŭ nas toj, jaki stajaŭ vośmym u čarzie. U aŭtobus my sieli a 8-j, a 14-j pierasiekli polskuju miažu. 

Paśla, pakul jechała da Krakava, hetyja niekalki hadzin dumała pra tysiačy ŭkraincaŭ, jakija stracili dom, jak mnohija biełarusy ŭ 2020 hodzie, pra tych, chto syšoŭ vajavać, i tych, chto, niahledziačy ni na što, zastajecca va Ukrainie.

Dumała ja i pra biełarusaŭ, jakija vyjšli na pratesty suprać vajny, navat padčas ​​represij ŭ krainie. Sprabavała ŭśviadomić, što my zaraz kraina-saŭdzielnik. Łukašenka pradaŭ krainu pad vajnu — takuju canu jon zapłaciŭ Pucinu za padtrymku padčas vybaraŭ u 2020 hodzie.

Čytajcie taksama:

Da i paśla. Jak źmianilisia ŭkrainskija harady paśla rasijskaha ŭvarvańnia

«Mnie soramna, što z našaj ziamli laciać rakiety ŭ bok mirnych ludziej». Palašučka źviarnułasia ź listom-pratestam u administracyju Łukašenki

Maci biełaruskaha sałdata: «My hatovyja navat jechać da jaho ŭ vajskovuju častku i stajać tam, kab kałonu nie puskać»

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0