Historyja z žyćcia hastarbajteraŭ.

Apošnija siem hadoŭ Kacia zajmałasia hłupstvam pad nazvaju «zachavańnie siamji». Navošta zachoŭvać siamju, u jakoj adzin padman i kradziež hrošaj dla paluboŭnic? Adnak, Kacia ŭparta čaplałasia za muža. Pryčynaj byŭ paranieny žanočy honar: chaciełasia pieramahčy tajemnuju paluboŭnicu i pakazać joj kukiš. Muž byŭ niečym nakštałt lalki, jakuju Kacia chacieła mieć la siabie. Jana ličyła jaho pryhožym i prypisvała stanoŭčyja jakaści, jakich jon nie mieŭ. Kali siabroŭki krytykavali svaich mužčyn, jana kateharyčna zajaŭlała: «Moj Piecia nie taki». A vyjšła, što taki i jašče «mudrejšy». Žyŭ na dźvie siamji i z kožnym hodam stanaviŭsia nachabniejšy.

Zachavańnie siamji skončyłasia tym, što ŭ adzin ź viečaroŭ muž pačaŭ bić Kaciu, a potym vypichnuŭ bosuju, u adnym chałacie na leśvičnuju placoŭku i začyniŭsia ŭ kvatery. Ciapier jana ŭžo nie maryła pieramahčy paluboŭnicu. Chacieła tolki adnaho — pazbavicca ad muža.

Pazvaniła ŭ dźviery da susiedki. Soram apiakaŭ nutro. Paprasiła vyklikać milicyju. Susiedka ŭvažliva hladzieła na jaje bosyja nohi. Było niaŭtulna i baluča. Pryjšoŭ učastkovy. Siadzieŭ z posnym tvaram i hladzieŭ u adnu kropku, słuchajučy ich z mužam. «Jak vy ŭsie mnie nadakučyli. Jašče adzin cyrk na maim učastku, — narešcie stomlena skazaŭ jon. — Nu što, bajec, składajem pratakoł?» «Nie treba. Ja siońnia sydu z kvatery», — muž skłaŭ rečy i źjechaŭ da paluboŭnicy.

Z žyćciom treba było niešta rabić, i kardynalnaje. Na vočy trapiłasia abjava, jakaja zaprašała na pracu ŭ Čechiju. Kacia ŭchapiłasia za hetu ideju, jak za ratavalnuju sałominku. Kłopat pra syna adyšoŭ na druhi płan. «Taki ž ehaist, jak baćka. Vasiamnaccać hadoŭ, a ŭsio kab mama padała, pryniesła. Niachaj ciapier sam pakrucicca», — pranosilisia złosnyja dumki.

Kacia chucieńka aformiła ŭsie nieabchodnyja dakumienty i ŭ pryznačany dzień pryjechała ŭ češskuju ambasadu. I tut ledź nie trapiła ŭ niepryjemnaści. Supracoŭnica pasolstva, što prymała dakumienty, razmaŭlała pa‑biełarusku. Žančyny, jakija jechali na pracu ŭ Čechiju, adkazvali joj pa‑rasijsku. Kali padyšła Kacina čarha, jana lohka pierajšła na biełaruskuju movu. Adnak supracoŭnica ambasady niespadziavana stała złosnaj i ahresiŭnaj, navat nie chacieła davać vizu. Kacia stajała jak abvaranaja. Vizu ŭsio ž dali, ale zastaŭsia niepryjemny ŭspamin.

Usiaho na pracu ŭ Čechiju jechali dvaccać žančyn siaredniaha vieku. Bolšaja častka z Brestčyny. Jany ŭžo pryzvyčailisia da zarobkaŭ u Jeŭropie. Jechali moŭčki, pryhladalisia adna da adnoj. U Čechii ich raźmiaścili ŭ internacie. U Kaci byli dźvie susiedki. Z adnoj adrazu pasiabravali. Zvali jaje Natalla. Druhaja trymałasia adasoblena. Było joj kala 30 hadoŭ. Na zarobki jana pryjechała z poŭnym čamadanam roznakalarovych pieńjuaraŭ…

Pieršy dzień pracy vydaŭsia niezvyčajnym. Jak tolki žančyny vyjšli ŭ pole sadzić sałatnuju rasadu, źjaviłasia kampanija mužčyn‑rumynaŭ. Jany pastali voddal i pačali razhladać pracaŭnic, viesieła pierahavorvajučysia. Było vidać, što da prahladu mužčyny rychtavalisia. Byli akuratna paholenyja i prybranyja.

Žančyny pačali rahatać. Niechta pažartavaŭ: «Moža, jašče pieśniu zapiajom, kab chłapcam spadabacca?» Rumyny ŭ češskaj ahrafirmie pracavali ŭžo dziesiać hadoŭ, a žančyny‑biełaruski pryjechali ŭpieršyniu. Voś jany i pryjšli pahladzieć na heta dziva. Pieršaje rumyna‑biełaruskaje znajomstva było na ŭzroŭni śmiechu. Nichto nikoha nie razumieŭ — movy vielmi roznyja. Źjaviłasia načalstva, i rumyny syšli na svaju dzialanku. A žančyny jašče ceły dzień śmiajalisia z apošnich padziejaŭ.

Pad viečar stomlenyja pracaŭnicy pryjšli ŭ duš. Pieršyja padoŭhu stajali pad ciopłym i pryjemnym ručajkom, atrymlivali asałodu. Jašče nie pamyłasia i pałova, jak haračaja vada ŭ tytanie skončyłasia. Astatnija mylisia chałodnaj, złujučysia na papiarednic. Na nastupny dzień situacyja paŭtaryłasia. Na treci dzień amatarki haračaha dušu pieršymi prybiehli mycca i chacieli znoŭ nadoŭha zasieści ŭ dušavoj. Tady astatnija ŭzłamali zaščepku dušavoj kabinki i vyciahnuli adnu hołuju i mokruju pamyŭščycu ŭ kalidor. Jana viščała, adnak nichto nie źviartaŭ uvahi. Tady taja pierajšła na płaksivy ton:

— Ja hreła śpinu haračaj vadoj. U mianie chvoryja nyrki.

— Doma budzieš lačyć svaje nyrki. Čaho siudy pryjechała? Chvoraja — vali nazad u Biełaruś.

— Zdarovych znajšła, — pačali aburacca inšyja, kožny padumaŭ pra svaje bolki. — My ŭsie byli chvoryja, a tut papravilisia.

Astatnija pamyŭščycy sami pavyskokvali z dušavych kabinak, bajučysia, što i im pierapadzie. Čarha pajšła chutka. Na hety raz haračaj vady chapiła ŭsim. Stała zrazumieła — rassłablacca nie pryjdziecca.

Pačalisia ciažkija pracoŭnyja budni. Praź miesiac štany na Kaci ledź trymalisia. Taŭstucham praca pajšła na karyść. Jany papryhaželi. Chudzieńkija — stali padobnyja da škiletaŭ, i Kacia ŭ tym liku. Ježu hatavali rumyny: čorby (rumynskija supy), tušanyja piercy, jajki smažanyja płavajuć u alei i h.d. Dla biełarusak padobnaje charčavańnie było niazvykłym. Kacia sia¬dzieła hołodnaja. Viečaram, kupiŭšy bułak, dajadała ŭ svaim pakojčyku. Tre było trymacca. Pradpryjemstva pryvatnaje, i kiraŭnictva pilna sačyła za tym, jak chto pracuje. Praz dva miesiacy troch žančyn raźličyli i adpravili dadomu. Astatnija jašče starańniej uzialisia za pracu.

Zajzdrościli ŭkraincam. Tyja sami chacieli pryjazdžali, chacieli — adjazdžali. Viedali ŭsie chady‑vychady. Pavodzili siabie volna. Nijakich kantraktaŭ. Čechaŭ tut amal nie było. Ich praca ŭ ahrafirmie nie pryvablivała. Adnojčy Kacia zaviała razmovu z pradavačkaj kramy. Maładaja dziaŭčyna‑češka skazała, što zarablaje 300 jeŭra ŭ kramie, ale pracavać u ahrafirmu za 600 jeŭra nikoli nie pojdzie, bo vielmi ciažkaja praca. Heta było praŭdaj. Rumyny, što pracavali tut ad pačatku ŭtvareńnia firmy, vyhladali zmučanymi. Tyja, kamu było pa sorak hadoŭ, vyhladali na ŭsie piaćdziesiat.

Naohuł, rumyny trymalisia asobna, pracavali siemjami, čužych da siabie nie puskali. Navat ziemlakoŭ. Adnojčy na pracu pryjechaŭ małady rumyn. Hadoŭ vasiamnaccać — nie bolš. Pracavaŭ jon staranna. Adnak praz dva tydni suajčyńniki źvinavacili jaho ŭ kradziažy 100 jeŭra. Nichto nie pavieryŭ. Było vidavočna, što jany chočuć pazbavicca ad čužaka. Chłopiec źjechaŭ.

Prajšło try miesiacy. Kacia pryzvyčaiłasia da pracy, užo nie tak stamlałasia, navat vybirałasia z žančynami na tancy ŭ bližejšy haradok. U jaje źjaviŭsia kavaler. Italjaniec, supracoŭnik kiraŭnictva ahrafirmy. Kab niejak kantaktavać, jana vučyła italjanskuju movu, chutka i paśpiachova. Vychodziła tak, što biełarusy bolš padrychtavanyja da kantaktu ź jeŭrapiejcami. Akramia kirylicy, Kacia viedała i łacinski šryft. Dla jaje ž novaha znajomaha Silvia słavianskija movy i kirylica byli jak ciomny les. Zachodnija jeŭrapiejcy varacca va ŭłasnym katle i pra słavianski śviet amal ničoha nie viedajuć. Ale, kali kazać pra adnosiny mužčyn i žančyn, to čym mienš jany razmaŭlajuć, tym lepš razumiejuć adzin adnaho. U Kaciaryny pačaŭsia burny raman. Usio b dobra, kab nie adna detal: jon byŭ žanaty i nie chavaŭ hetaha. Joj ža advodziłasia rola paluboŭnicy, i heta Kaciu zadavalniała. Dziŭny narod — žančyny. Niekali zmahałasia z kachankaj muža, a ciapier i sama takoj stała. Moža, chacieła prymierać na siabie hety vobraz? Nataša, susiedka pa pakoi, jaje pytała: «Kaciaryna, navošta tabie žanacik? Nie budzie ź jaho tołku».

— Zatoje sa Śviecinaha Mykoły‑ŭkrainca budzie tołk, — prypomniła jana ich supolnuju znajomuju.

— A što Mykoła? Dobry chłopiec. Chałaściak.

— Chałaściak. Pryjdzie da nas Śvietu šukać i pytajecca: «Dzie tut maja małpa?» Siońnia małpa, a zaŭtra chto? Nie, ja chaču ramantyčnych adnosinaŭ. Ty lepš spytała b, dzie susiedka z našaha pakoja švendaje?

Sapraŭdy, ich maŭklivaja susiedka kožny vychadny źjazdžała ŭ nieviadomym nakirunku. Časam prahulvała rabotu. Za prahuł jaje štrafavali. Jana vypłačvała štraf i znoŭ vypraŭlałasia ŭ pajezdki. A raz nočču, kali ŭsie spali, maŭklivaja susiedka prosta źbiehła ź internata. Heta było za miesiac da adjezdu ŭ Biełaruś. A miesiacam raniej va ŭcioki padalisia try siabroŭki, jakich na pracu pieramaniła firma‑kankurent. Pakvapilisia na abiacanyja załatyja hory, a trapili ŭ pastku. Uciokšy sa svajoj ahrafirmy, jany stracili kantrakt i apynulisia na nielehalnym stanoviščy. Im amal ničoha nie płacili. Abchitryli samich siabie.

Kacia pravodziła ŭvieś volny čas sa svaim Silvia. Hulała pa vakolicach, abiedała va ŭtulnych restarančykach. Tolki ciapier zaŭvažyła, što Čechija vielmi pryhožaja kraina. Čaroŭnaja pryroda. Akuratnyja cahlanyja damki, la jakich u palisadnikach kvitniejuć ružy. Pryjaznyja ludzi. Chaciełasia bolš daviedacca ab hetaj krainie. Ale na ekskursii daloka nie pajedzieš, usiaho adzin vychadny.

Pad kaniec siezona praca stała lahčejšaja. Źbirali jabłyki. Časam prachodzili daždžy, prynosili dadatkovy vychadny . Žančyny patrochu źbiralisia damoŭ i abmiarkoŭvali svajo češskaje žyćcio. Balšynia schilałasia da taho, što ich tut strašenna ekspłuatavali, mała płacili i na ich mazalach budavali dabrabyt ahrafirmy. Adnak, kali pryjšoŭ čas padpisvać kantrakt na nastupny hod, usie jak adna jaho padpisali. Kacia aburyłasia: «Kali vam tut drenna, navošta jedziecie na nastupny hod?»

— Kaciaryna, daj ludziam paru vypuścić. Jany stamilisia, śpinu łomić. Chto vinavaty?

— Ekspłuatatary, — supakojvała susiedka Nataša.

Na samoj spravie, usie byli zadavoleny. Zarabili hrošy dy chutka buduć doma…

I voś Kacia siadzić u svajoj kvatery ŭ biełaruskim rajcentry. Sumny viečar. Za aknom — śnieh. Projdzie zima, i Kacia znoŭ pryjedzie u Čechiju, kab źbiehčy ad realnaści. U čužoj krainie jana budzie zarablać hrošy i kraści čužoje kachańnie. Ale kaliści joj pryjdziecca viarnucca ŭ realnaje žyćcio. Jakim jano budzie, heta viartańnie?

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?